Prace specjalnej komisji parlamentu wchodzą w decydującą fazę. W przyszłym tygodniu skończy ona cykl przesłuchań świadków, po czym przygotuje raport o tym, co się stało w dniu, w którym członkowie Izby Reprezentantów i Senatu mieli oficjalnie zatwierdzić zwycięstwo Joe Bidena.
Już teraz wyłania się jednak przerażający obraz prezydenta, który był gotowy obalić podstawy ustrojowe Ameryki, byle utrzymać się u władzy.
– To mógł być początek nowej wojny domowej – oświadczył lider skrajnie prawicowego ugrupowania Oath Keepers Jason Van Tatenhove, który w tamtym czasie popierał Trumpa.
Rada Giulianiego
Prezydent nie mógł mieć wątpliwości, że Biden wygrał uczciwie wybory. O tym przekonywali go wszyscy jego współpracownicy. I radzili po prostu uznać wynik wyborów.
Ale Trump od wielu tygodniu szykował inny plan. Przekonywała go do niego grupa najbardziej radykalnych współpracowników, w tym były burmistrz Nowego Jorku, a potem jego osobisty prawnik Rudy Giuliani i były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Flynn. Scenariuszy było kilka. Jeden z nich zakładał, że na polecenie prezydenta wojsko przejmie kontrolę nad komisjami wyborczymi i raz jeszcze przeliczy głosy. Inny przewidywał przyznanie specjalnych uprawnień prokurator Sidney Powell, która uważała, że wybory wygrał Trump.