– W dzisiejszych szybko zmieniających się czasach nie ma uzasadnienia, by w Polsce, kraju frontowym, było proporcjonalnie najmniej pozwoleń na broń w Europie – mówi Arkadiusz Czartoryski, poseł Partii Republikańskiej, wchodzącej w skład koalicji rządzącej. Pozwoleń, o których wspomina, jest u nas 252 tys. Realna liczba posiadaczy broni wynosi około 170 tys., a w ich rękach jest 658 tys. egzemplarzy. Biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców, wielokrotnie więcej jednostek strzeleckich jest choćby w sąsiadujących z nami Niemczech czy Czechach.
By to zmienić, republikanie złożyli w Sejmie nowelizację ustawy o broni i amunicji. Podpisali się pod nią posłowie z klubu PiS, koła Polskich Spraw i niezrzeszeni. Inny projekt, zmierzający w tym samym kierunku, przedstawił Kukiz’15, również z podpisami posłów PiS i niezrzeszonych.
Projekty złożono po wybuchu wojny z argumentacją, że to najwyższy czas, by dozbroić Polaków. Są na to jednak coraz mniejsze szanse.
Korekta systemu
Co przewidują? Ten, który firmuje – poseł Czartoryski, przewiduje utrzymanie obecnego systemu, zgodnie z którym broń wydaje się do poszczególnych celów, m.in. ochrony osobistej, sportowego czy kolekcjonerskiego. – Nie można powiedzieć, że dorobek prawny, który mamy w Polsce, jest zły. Stopniowo zwiększa się liczba sztuk broni, a jednocześnie niemal nie dochodzi do przestępstw z użyciem tej posiadanej legalnie – mówi Czartoryski.
Czytaj więcej
Sytuacja na Ukrainie może spowodować łatwiejszy dostęp do broni palnej w Polsce. Projekt Kukiz’15 z poparciem PiS ma w tym tygodniu trafić do Sejmu.