Od początku było wiadomo, że fundacja powołana rok temu za pieniądze Gazpromu do ochrony środowiska była kamuflażem mającym na celu dokończenie budowy objętego amerykańskimi sankcjami Nord Stream 2. Wtedy to nikogo nie interesowało. Dziś jest inaczej i w maju powstać ma specjalna komisja parlamentu Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Jej zadanie to zbadać, jaką rolę odegrała premier landu Manuela Schwesig (SPD) w założeniu fundacji i czy doszło do naruszenia prawa. Meklemburgia to graniczący z polską land, na którego brzeg wychodzą z morza dwie rury gazociągu bałtyckiego.
Land wpłacił do funduszu założycielskiego fundacji 200 tys. euro, a spółka Nord Stream 2, której większościowym udziałowcem jest Gazprom, 20 mln euro. Później kolejne 40 mln. Statutowym celem miała być ochrona środowiska. Ale była też klauzula dopuszczająca prowadzenie działalności gospodarczej przy współpracy z innymi podmiotami, którą wykorzystano dla przygotowań do zakończenia budowy drugiej nitki gazociągu.
Czytaj więcej
Niemcy coraz gorzej oceniają politykę wschodnią byłej kanclerz. Jednocześnie specjalna komisja ma wyjaśnić powiązania władz Meklemburgii z rosyjskimi firmami.
Jest coraz więcej informacji, że nie wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Pojawiają się więc żądania dymisji pani premier oskarżanej o tuszowanie prawdziwych celów fundacji i niedopełnienie obowiązku ujawnienia w urzędowym rejestrze nazwisk osób mających wpływ na decyzje Fundacji Ochrony Klimatu i Środowiska. A taką osobą był niewątpliwie Aleksiej Miller, szef Gazpromu. Media piszą, że w sprawę był zaangażowany też były kanclerz Gerhard Schröder jako szef rady nadzorczej NS 2. Schwesig miała z nim przeprowadzić wiele poufnych rozmów.
Całe przedsięwzięcie miało na celu obejście amerykańskich sankcji i dokończenie NS 2. Wtedy popierała to nie tylko SPD, lecz większość niemieckiej elity politycznej. Zwłaszcza kanclerz Angela Merkel z CDU – tej samej partii, która nawołuje obecnie do rozliczenia swego byłego koalicjanta, czyli SPD, z karygodnych błędów w polityce wobec Rosji, a konkretnie prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera. Na początek ma pójść premier Schwesig. CDU nie wie jeszcze, jak zapobiec rozliczeniu Merkel. W przeciwieństwie do Steinmeiera i Schwesig nie dokonała ona publicznej samokrytyki.