„Dla zrozumienia i oceny racjonalności proponowanych rozszerzeń niezbędne wydawałoby się wskazanie mechanizmu, według którego nowy zakres danych korzystnie wpłynie na proces leczniczy" – pisze Naczelna Rada Lekarska do Ministerstwa Zdrowia. To jedna z wielu instytucji, które pytają o zasadność wprowadzenia tzw. rejestru ciąż.
Stało się o nim głośno w listopadzie ubiegłego roku za sprawą senatora KO Krzysztofa Brejzy. Jako pierwszy nagłośnił on projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie danych przekazywanych do Systemu Informacji Medycznej (SIM). W systemie zbierane są informacje o udzielonych pacjentowi świadczeniach zdrowotnych, zleconych procedurach czy rozpoznaniach. Projekt nowelizacji zakłada, że do SIM trafiałyby też dane o implantach, alergiach, grupach krwi oraz właśnie ciążach.
Czytaj więcej
Po śmierci Izabeli z Pszczyny trwają protesty w sprawie zmarłej Agnieszki z Częstochowy. Te tragedie to także efekt braku szacunku dla kobiet w ciąży.
Ministerstwo tłumaczyło, że ta ostatnia informacja ma duże znaczenie w stanach zagrożenia zdrowia, np. konieczności wykonania badań radiologicznych z kontrastem lub podania pacjentce znieczulenia. Miałaby też pomóc w zlecaniu badań i przepisywaniu leków.
Senator Brejza argumenty medyczne od początku uważał za mało przekonujące. – Z moich rozmów z ginekologami nie wynika, by w ostatnim czasie doszło do jakiegoś wydarzenia, które uzasadniałoby taką zmianę – mówi.