W rozmowie z portalem Radia Maryja Ardanowski podkreślał konieczność współpracy rolników ze sobą. - Indywidualizm polskich rolników jest szczególny - każdy chce mieć wszystko swoje i z zazdrością patrzy na sąsiada. Daleko tak nie zajedziemy - zauważył.
- Dla stabilności rynku rolnicy powinni organizować się w spółdzielnie czy w inne formy działalności gospodarczej, żeby oferować większe partie towarów przy zapewnieniu ciągłości dostaw do handlu. Przy lepszym zorganizowaniu można również mieć wpływ na płacone ceny. Jeżeli odbiorca jest wielki, a rolnicy są rozproszeni, to nikt się z nimi nie będzie liczył. Nie da się wprowadzić żadnych przepisów, które zmuszą kogoś do płacenia tyle, ile byśmy chcieli. To gra rynkowa. Przewagi rolników w Europie Zachodniej nie polegają na tym, że mają więcej pieniędzy z dopłat, ale na tym, że nie występują oni pojedynczo, są zorganizowani i sami wpływają na rynek, trzymając w szachu również odbiorców. Rozproszenie powoduje, że stabilność i przewidywalność rynku po stronie producentów rolnych jest bardzo mała - mówił były minister rolnictwa.
Szef powołanej w połowie grudnia prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich zaznaczył, że „państwo musi również starać się wpływać na stabilność, bo nie można mówić, że niewidzialna ręka rynku wszystko rozwiąże”. - To zły kierunek. Żywność jest zbyt cennym produktem, żeby go zostawić tylko grze rynkowej - podkreślił.
Za najistotniejsze dla polskiego rolnictwa Ardanowski uznał zmienienie „myślenia innych uczestników rynku, łańcucha od pola do stołu”. - Muszą oni zrozumieć, że rolnicy również muszą być godnie opłacani. To również uzasadnione obawy odnośnie tego, jak wprowadzać Europejski Zielony Ład, bo mówi się, że będzie to korzystne dla Polski, ale tak może, niestety, nie być. To nie jest, jak się niektórym wydaje, zmniejszenie kosztów przez zmniejszenie nawożenia i oprysków. To całkiem nowe technologie, nowe maszyny, nowy sposób uprawy ziemi, rolnictwo precyzyjne - mówił, dodając, że „Unia Europejska nie zapewnia odpowiednich środków, by pomóc wyposażyć rolników w nowe technologie”.
Największym zagrożeniem dla rolnictwa Ardanowski nazwał z kolei brak szacunku dla tej działalności. - U bardzo wielu ludzi, szczególnie mieszkających w miastach, widać lekceważenie dla pracy rolniczej. Zadzieranie nosa, poczucie wielkomiejskości to wielki problem. Rolnicy w niczym nie są gorsi. Zachodzi pewna „rewolucja godności”, która jest szalenie ważna. Rolnicy są pełnoformatowymi obywatelami Polski, zasługują na wielki szacunek, jak wszyscy. Rolnictwo wymaga pomocy, inwestycji dla dobra wszystkich. Jeżeli rolnicy nie poradzą sobie ekonomicznie, zlikwidują swoje gospodarstwa, to będzie to nie tylko ich dramat, bo przeniosą się do miast, gdzie mogą nie znaleźć pracy albo mogą sprawić, że ktoś inny jej nie znajdzie. Zagrożeń jest wiele, ale mądry rząd we współpracy z rolnikami jest w stanie wszystkie sprawy rozwiązywać. Warunkiem jest nie narzucanie rozwiązania, tylko ścisłe uzgadnianie rozwiązań ze środowiskami wiejskimi - powiedział Jan Krzysztof Ardanowski.