Niepokój ekonomiczny – czy tak można nazwać to, co odczuwają obywatele kiedy sprawdzają, ile będą płacić za energię, gaz, na stacjach paliw i w sklepach spożywczych?
Myślę, że to trafne określenie. Są powody do niepokoju, to nie ulega żadnej wątpliwości. Blisko 8-proc. inflacja musi niepokoić, nie tyle przez fakt, że wynosi 8 proc., co bardziej przez fakt, że może wynosić więcej, że możemy wejść w spiralę cenowo-płacową, którą jest bardzo trudno potem opanować, a środki, które trzeba zastosować, są bardzo bolesne dla przeciętnego obywatela. Problem mamy na nowy rok, niewątpliwie.
Czytaj więcej
W odpowiedzi na szybko rosnące ceny Polska 2050 Szymona Hołowni przedstawiła pięć rozwiązań. Ugrupowanie proponuje dopłaty do rachunków za gaz i prąd, obniżenie podatku VAT oraz zawieszenie opłaty emisyjnej zawartej w cenach paliw.
Czy Prawo i Sprawiedliwość powinno szukać swojego Balcerowicza, który przyjdzie i wszystko zamrozi?
Nie sądzę. Polityka pieniężna to nie jest coś, co może być prowadzone według jakiegoś algorytmu, według twardych, jednolitych zasad. Po 2008 r. dominujące, podtrzymywane standardy uległy poważnej ewolucji. Przed 2008 r. na ogół – chociaż nie bez pewnych ułatwień, jeśli mogę tak powiedzieć, dla wzrostu - polityka pieniężna była podporządkowana kwestii przeciwstawienia się inflacji. Po 2008 r. znacznie ważniejszy stał się postulat oddziaływania przez politykę pieniężną na popyt i przeciwdziałanie dekoniunkturze. Po 2008 r. praktycznie wszystkie banki narodowe, ale także Europejski Bank Centralny podejmowały decyzje, które kilka lat temu uchodziły za skandaliczne. Jeśli dzisiaj spojrzymy na polską sytuację z perspektywy tych blisko 8 proc. inflacji, to mamy naturalną i uzasadnioną skłonność, by rząd i Narodowy Bank Polski krytykować ostro. Moim zdaniem wcześniej powinny być podjęte pewne kroki przeciwdziałające, ale to nie znaczy, że można było podejmować tę politykę nie płacąc za nią żadnej ceny. Proszę sobie przypomnieć przełom XX i XXI wieku, kiedy Leszek Balcerowicz tłumił inflację całkiem zdecydowanie – w którymś momencie stopa wzrostu spadła do niewiele ponad 1 proc., co było poważnym problemem.