– Dlaczego nie mieliby nas uznać oficjalnie? Przecież kontrolujemy całe terytorium Afganistanu i wypełniliśmy wszystkie warunki, i odpowiadamy wszelkim standardom, jakie powinien spełniać rząd – dziwił się na początku spotkania pełniący obowiązki afgańskiego ministra spraw zagranicznych Amir Chan Muttaki.
Delegacja talibów przyjechała do Moskwy po raz pierwszy od czasu objęcia przez nich władzy w Kabulu. Gospodarze od razu dali do zrozumienia, że o uznaniu ich jako władz nie ma mowy. – Odnotowujemy wysiłki w celu stabilizacji sytuacji – pochwalił jednak gości rosyjski minister Siergiej Ławrow.
– Talibom udało się udowodnić, że można z nimi współpracować. Stają się coraz bardziej i bardziej zdatnymi do negocjacji – zauważył niezależny moskiewski ekspert Arkadij Dubnow. Nawet rosyjskie media to odnotowały. Ze wszystkich informacji o przyjeździe i rozmowach zniknęła obowiązkowa według prawa adnotacja przy nazwie talibów: „ruch, którego działalność jest zabroniona w Rosji".
Spotkanie odbyło się jako część tzw. moskiewskiego formatu, jednoczącego dziesięć państw z regionu (Rosję, Indie, Chiny, Iran, Pakistan, Kazachstan, Turkmenię, Uzbekistan, Tadżykistan, Kirgizję) oraz sam Afganistan. Moskiewskie spotkanie było trzecie, przy czym ostatnie odbyło się jeszcze w 2018 r. Wtedy do Rosji przyjeżdżali też członkowie rządu w Kabulu, próbując porozumieć się z talibami. Obecnie Rosjanie nawet nie zaprosili uznanych przez talibów innych afgańskich polityków: byłego prezydenta Hamida Karzaja i zajmującego niegdyś różne ważne stanowiska Abdullaha Abdullaha.
Czytaj więcej
P.o. szefa MSW w rządzie talibów, Sirajuddin Haqqani, spotkał się z rodzinami zamachowców-samobójców, którzy przeprowadzali zamachy w czasie wieloletniej wojny prowadzonej przez talibów z afgańskim rządem i zachodnimi siłami stacjonującymi w Afganistanie. Rodziny zamachowców mają - w dowód uznania - otrzymać pieniądze i ziemię.