To już piąte spotkanie Aleksandra Łukaszenki i Władimira Putina w tym roku. Po raz kolejny głównym tematem rozmów jest „głębsza integracja" krajów w ramach powołanego jeszcze w 1999 roku Państwa Związkowego Białorusi i Rosji (PZBiR). Informacje, które płyną zarówno z Moskwy, jak i z Mińska, wskazują, że teraz Łukaszenko udał się na Kreml, by ostatecznie zamknąć wszystkie punkty trwających od ponad trzech lat negocjacji. Ostatecznie powstało 28 dokumentów nazywanych „mapami drogowymi", dotyczących różnych dziedzin integracji krajów. Dokładna treść żadnego z tych dokumentów nie jest znana ani nie jest konsultowana z Białorusinami czy Rosjanami.
Rosyjski dziennik „Kommiersant" wskazuje, że chodzi o zintegrowanie gospodarek obu państw, wspólny, jednolity rynek ropy naftowej i gazu oraz unifikację systemów podatkowego i celnego. W praktyce oznacza to, że Białoruś będzie kupowała rosyjski gaz i ropę po cenie obowiązującej np. dla obwodu smoleńskiego. Ale co w zamian? Gazeta, powołując się na źródło w rosyjskiej dyplomacji, twierdzi, że polityczna integracja ze wspólnym parlamentem i MSZ „na wzór Unii Europejskiej" jest już tylko kwestią czasu.
Łukaszenko staje się prezydentem bez kraju. Nawet gospodarcza część tych dokumentów oznacza, że będzie miał ograniczony wpływ na sytuację w państwie. Rosyjskie przedsiębiorstwa zaczną połykać białoruskie, a unifikacja systemów podatkowych i celnych sprawi, że Moskwa będzie miała całkowitą kontrolę nad białoruską gospodarką.
W Moskwie mówią o „geopolitycznym sukcesie" i wróżą, że do pierwszego formalnego podpisania dokumentów dojdzie już 10 września podczas wspólnego posiedzenia rządów rosyjskiego i białoruskiego z udziałem premierów Michaiła Miszustina i Ramana Hałouczanki. Z przecieków medialnych wynika, że w grę może też wchodzić kolejny rosyjski kredyt w wysokości 3 mld dolarów. Ale nie jest jasna polityczna przyszłość Aleksandra Łukaszenki w warunkach postępującej „integracji".