Zdaniem Suskiego przyjęcie ustawy „jest możliwe, choć trudne”. - Dlatego że w sierpniu nie ma, poza jednodniowym posiedzeniem, innych posiedzeń, więc to by wymagało drugiego i trzeciego czytania na jednym posiedzeniu. Jeśli będą zgłoszone poprawki, trzeba by zwołać komisję w trakcie posiedzenia i dać sprawozdanie z tymi poprawkami. Chyba że będzie wniosek o nieodsyłanie do komisji i głosowanie poprawek na sali, czyli jest to wykonalne, zgodne z regulaminem - mówił polityk PiS w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.
Projekt wzbudził oburzenie opozycji, która zarzuca PiS-owi kneblowanie niewygodnych dla rządu mediów, Komisji Europejskiej, która, obawiając się o wolność słowa w Polsce będzie się projektowi nowelizacji „przyglądać”, a także Stanów Zjednoczonych, które ostrzegły, że planowane zmiany uderzają w podstawy demokracji. Suski, pytany o to, czy nie obawia się ewentualnych sankcji ze strony USA, stwierdził, że „może mi zabronią kontaktować się z moją chrzestną, która mieszka od wielu lat w Chicago”. - To będzie bolesne, ale jakoś to wytrzymam - powiedział.
Już na początku doszło do spięcia między członkami komisji. - To jest symboliczne, że twarzą rzekomej obrony wolności mediów PO, KO jest pani Śledzińska-Katarasińska, która uczestniczyła w komunistycznych, antysemickich nagonkach 1968 roku. Więc to absolutnie niedopuszczalne, żeby taka osoba w ogóle na temat wolności mediów uczestniczyła. Była pani zanurzona w komunistyczny system i naprawdę jest pani ostatnią osobą, która będzie polskich posłów pouczała o tym, jak powinny funkcjonować media – mówił Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. Jego zarzuty dotyczą dziennikarskiej działalności Śledzińskiej-Katarasińskiej w PRL, gdy pisała dla „Dziennika Łódzkiego” i „Głosu Robotniczego”. Posłanka nie odniosła się do słów Kowalskiego.
Posłowie opozycji wnioskowali o odrzucenie w całości projektu ustawy. Joanna Senyszyn z Lewicy nazwała go „idiotycznym” i zaproponowała „wyrzucenie go do kosza”. Z kolei Piotr Adamowicz wnioskował o odroczenie posiedzenia.
Uzasadnienie nowelizacji przedstawił Marek Suski, przyznając, że projekt „wzbudza wielkie kontrowersje”. - Moim zdaniem przesadne, ponieważ ten projekt właściwie tylko doprecyzowuje regulacje, które już są, bo w przepisach istnieje zapis mówiący o 49 proc. udziału podmiotów zagranicznych. Problem polegał na tym, że przepisy były na tyle nieprecyzyjne, że można było je różnie interpretować i tak naprawdę ten projekt ma na celu doprecyzowanie regulacji umożliwiających efektywne przeciwdziałanie przez KRRiT kwestii dotyczących wejścia na nasz rynek dowolnych podmiotów spoza EOG, w tym również podmiotów z państw stanowiących istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa polskiego - przekonywał.