1 maja przedstawiciele Lewicy złożyli kwiaty pod pomnikiem Ignacego Daszyńskiego w Warszawie. - To dobry dzień, żeby przypomnieć, że dobrobyt bierze się z pracy, a to oznacza, że ta praca powinna być dobrze wynagradzana, powinna być stabilna, powinna być bezpieczna. Tak niestety dzisiaj w Polsce nie jest - mówił Adrian Zandberg.
Czytaj także:
Budka: Przełożyć posiedzenie Sejmu w sprawie Krajowego Planu Odbudowy
Jeden z liderów partii Razem ocenił, że po roku epidemii koronawirusa SARS-CoV-2 koszty kryzysu zostały w dużym stopniu "zepchnięte na ludzi, którzy pracują, na ludzi powypychanych na śmieciówki i na fikcyjne samozatrudnienie, na młodych pracowników". - Lewica jest po to, żeby to zmienić - przekonywał.
- W parlamencie jest ustawa gwarantująca pracownikom teraz, w trakcie pandemii, 100 proc. chorobowego. W parlamencie jest ustawa chroniąca pracowników przed tym, żeby nie wolno ich było zwolnić w trakcie pandemii za to, że są chorzy, bo to dzisiaj niestety w wielu firmach się dzieje. Ten obłęd, w którym zysk jest stawiany ponad ludzi doprowadził do tego, że mamy 100 tys. ofiar tej pandemii, bo głównym ogniskiem zakażeń były miejsca pracy, zakłady pracy, bo ludzie chodzili do pracy, mimo że byli chorzy, bo bali się tego, że będą mieli obcięte pensje, bo bali się tego, że zostaną wyrzuceni z pracy za to, że powiedzą "muszę wziąć L4". To musi się skończyć - mówił Zandberg.
Zandberg: Chcemy Europy socjalnej
Według posła, Polska może być "normalnym nowoczesnym państwem dobrobytu, w którym praca jest szanowana". - Uważamy, że najwyższy czas, żeby Polska stała się krajem sprawiedliwszym społecznie - stwierdził Adrian Zandberg.