Pamiętam rozmowę sprzed kilku lat z pewnym filozofem idei. Profesor przekonywał mnie do bezalternatywności zglobalizowanego świata, siły ponadnarodowego kapitału, powiązań, których nie da się już zamknąć w granicach państw narodowych, a zasieki i bariery stały się w istocie zbędne. Czas wojen, walk o terytoria minął. Państwom nie są potrzebne armie, obrona terytorialna ani czołgi. W zglobalizowanym świecie prawdziwa bitwa między transnarodowymi graczami toczy się w cyberprzestrzeni, a wygrywają ci, którzy lepiej wykorzystują zdobycze cywilizacji. Wojny o terytoria nie mają więc sensu, bo w globalnym świecie terytorialność się po prostu zaciera i nie w niej jest prawdziwa wartość i zysk.
Czytaj więcej
Władimir Putin liczył na zdobycie Kijowa w ciągu kilku dni, Biden – chciał w kilka miesięcy rzucić rosyjską gospodarkę na kolana. Rzeczywistość radykalnie zrewidowała te założenia.
Po zimnej wojnie świat stał się jednobiegunowy, z Ameryką w roli hegemona, światowego żandarma i głównego eksportera wolności i liberalnych idei, na których opierają się zachodnie demokracje. Odrodzenie imperializmów było raczej akademickim straszakiem, bajką o żelaznym wilku niż realnym zagrożeniem. Świat napędzany wolnym handlem, przepływem ludzi, towarów, surowców i kapitału zmierzał w jednym kierunku.
Z tego uspokajającego przekonania o bezalternatywności drogi rozwoju trudno było się wyrwać możnym tego świata, nawet wtedy, kiedy pierwsze oznaki zmian pojawiły się na horyzoncie. Patrzono na wydarzenia w Gruzji czy na Krymie jak na anomalię, którą można sobie wyjaśnić, historycznie usprawiedliwić, bo globalny sen musi trwać i nie można go zaburzyć.
Zburzyć porządek
Nord Stream 2, plany kolejnych nici energetycznych czy rosyjskie miliardy inwestowane przez oligarchów w Londynie miały być gwarantem dla globalnych idei. Dać dobrobyt zachodniemu światu, ale też ucywilizować dyktatora z Kremla, który zaplątany w system interesów i zależności miał być skazany na porzucenie rojeń o „ruskim mirze”. Władimir Putin kalkulował jednak zupełnie inaczej.