Przed sądami pracy nowe wyzwanie – wkrótce zacznie do nich wpływać fala pozwów związanych z pracą zdalną. Są już pierwsze orzeczenia, które potwierdzają, że w sprawie jej wykonywania trzeba się porozumieć z pracodawcą i nie ma tu miejsca na nadużycia.
Powszechne stosowanie pracy zdalnej to spadek po covidzie, który trzeba przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Konieczność pracy z domu z czasem przerodziła się w możliwość, z której korzysta wielu zatrudnionych. Po pierwszym szoku okazało się, że jest to rozwiązanie, które się sprawdza całkiem dobrze i nie wywraca do góry nogami funkcjonowania nawet wielkich firm, a także gospodarstw domowych.
Mamy już za sobą etap usprawniania narzędzi komunikacji zdalnej. Wkrótce praca zdalna uzyska stałą podstawę prawną w kodeksie pracy, a nie w tymczasowych przepisach covidowych. I warto z niej korzystać, bo to także element zachowania równowagi między życiem a pracą.
Niezmienne pozostaje jedno: na zasady jej wykonywania trzeba się umówić z pracodawcą i z kolegami z biura, tak by każdy odczuł korzyść z pracowania na odległość i aby unikać nadużyć. Interesy bywają bowiem rozbieżne i wymuszanie pracy zdalnej może się skończyć zwolnieniem z powodu nadużycia zaufania pracodawcy.
Opisujemy w tym wydaniu „Rzeczpospolitej” prawomocny wyrok sądu, który potwierdził, że takie siłowanie się z pracodawcą i zasłanianie się przed przyjściem do pracy dniem wolnym na opiekę nad dzieckiem to nie jest realizacja zasady work-life balance. Praca w domu ma zalety i zrozumiałe, że wielu chce z niej korzystać. Ale nie można zapominać, że to ciągle praca, a nie czas wolny.