Kapitału na zielone inwestycje, w tym rozwój morskich farm wiatrowych (offshore wind), jest więcej niż potencjalnych projektów do realizacji. Dlatego na polską strefę Bałtyku, gdzie do 2040 roku stanie ponad 10 GW, patrzą dziś największe koncerny sektora i instytucje finansowe.
Wśród nich jest brytyjsko-holenderski Shell, koncern energetyczny działający na rynku ropy, gazu i produktów chemicznych, ale z rosnącym udziałem odnawialnych źródeł energii (OZE) w portfelu.
– Na rynkach dojrzałych, w sprzyjających warunkach regulacyjnych, inwestycje w infrastrukturę OZE mogą przynosić stabilny i stały dochód. Dlatego coraz więcej banków i funduszy na świecie dostrzega w nich atrakcyjny cel inwestycyjny – tłumaczy Tomasz Woźniak, zajmujący się rozwijaniem m.in. energetyki wiatrowej w Shell International Exploration & Production. Shell działa na rynku energetyki wiatrowej od ponad 15 lat. W 2018 r. zaangażował się w rozwój projektów farm morskich u wybrzeży USA (4 GW) i Holandii (0,8 GW).
Na świecie łączna wartość inwestycji w morski wiatr – jak podaje Bloomberg New Energy Finance – sięgnęła w ub.r. 25,7 mld dol. (+14 proc. wobec 2017 r.). Cały zielony sektor przyciągnął ponad 332,1 mld dol. (-8 proc.). Prym na morzu dziś wiedzie Europa, na czele z W. Brytanią. Ale Stary Kontynent już czuje oddech Nowego Świata i azjatyckich tygrysów, takich jak Tajwan i Chiny. U wybrzeży Chin wkrótce staną wiatraki warte ponad 11 mld dol.
Stabilność prawa kluczem do sukcesu
W. Brytania też szykuje się do skoku, by do połowy stulecia zredukować emisję gazów cieplarnianych o co najmniej 80 proc. wobec 1990 r. Strategia na rzecz czystego wzrostu, która pochłonie ok. 2,5 mld funtów do 2021 r., ma skutkować znaczącym przyrostem mocy z OZE kosztem węgla. Obecne elektrownie na węgiel zostaną wyłączone do 2025 r.