Czas na polskie inwestycje w Ukrainie jest właśnie teraz

Nawet jeżeli słusznie zakładamy przewagi Polski wobec międzynarodowej konkurencji, takie jak bliskość geograficzna i kulturowa oraz fachowość, naprawdę opłaci się być pierwszym z inwestycjami w Ukrainie.

Publikacja: 25.09.2024 05:33

Czas na polskie inwestycje w Ukrainie jest właśnie teraz

Foto: AFP

Gdy na początku poprzedniej dekady doświadczaliśmy eksplozji popularności platformy Facebook, dzisiejszy gigant z Palo Alto odważnie promował się wśród reklamodawców kampanią „Facebook NOW!”, wręcz krzycząc do przyszłych klientów, aby nie przegapili szansy, jaką dla ich interesów jest skorzystanie z tego kanału komunikacji. Korzystając z tej analogii w kontekście inwestycji polskich firm w Ukrainie, chciałoby się wykonać dzisiaj podobny krzyk, aby rozbudzić naszą uwagę i nie przegapić szansy, jaka rysuje się na horyzoncie.

Dodatnie saldo wymiany handlowej

Na przestrzeni ostatnich trzech lat Polska stała się jednym z największych partnerów handlowych Ukrainy. Pod względem obrotów handlowych zajmujemy drugie miejsce, do czego w dużej mierze przyczyniło się korzystne położenie naszego kraju i bezpieczeństwo naszych szlaków handlowych. W tym czasie nasz eksport do Ukrainy wzrósł blisko dwukrotnie i składał się głównie z paliw, broni, amunicji, samochodów osobowych, dronów i agregatów prądotwórczych.

Wojna sprzyja naszym interesom handlowym – saldo naszej wzajemnej wymiany jest jednoznacznie korzystne dla Polski – sprzedajemy do Ukrainy trzykrotnie więcej, niż z niej sprowadzamy. W ostatnich latach rynek ten stał się szóstym celem dla naszego eksportu, wyprzedzając między innymi Holandię czy USA.

Tego niewątpliwego sukcesu nie zakłóciły okresowe spory o import ukraińskich zbóż czy blokady granicy przez polskich przewoźników i producentów rolnych. Co najwyżej przyczyniły się do poprawienia na korzyść Polski imponującego już salda wymiany. Kwestią otwartą pozostaje, czy w kolejnych latach, zwłaszcza w przypadku zakończenia działań zbrojnych, będziemy mogli nadal liczyć na podtrzymanie handlowej hossy.

Długofalowe interesy i relacje gospodarcze budowane są na fundamentach bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Orientująca się na szybką integrację z unijnym rynkiem Ukraina, mogąca liczyć dodatkowo na znaczące środki na rekonstrukcję, będzie atrakcyjnym miejscem do lokowania kapitału, a równocześnie polem rywalizacji światowych inwestorów. Polskie firmy stoją przed dużą szansą na udział w projektach odbudowy, ale będzie to zależało od naszego aktywnego i przemyślanego działania.

Inwestycje w Ukrainie przyspieszyły

Wbrew obiegowemu wrażeniu, stymulowanemu przez codzienne relacje z frontu, inwestycje w Ukrainie cały czas postępują, a w pierwszym kwartale tego roku przyspieszyły bardzo dynamicznie.

Zgodnie z danymi agencji UkraineInvest w pierwszym kwartale 2024 r. do Ukrainy napłynęło o 491 proc. więcej kapitału niż w tym samym okresie dwa lata wcześniej. W całym poprzednim roku bezpośrednie inwestycje zagraniczne wyniosły ok. 4,7 mld dolarów.

Największe kapitały angażowały firmy już w Ukrainie obecne. McDonald’s, Carlsberg czy producent sprzętów zimowych Head inwestowały w rozwój swoich sieci i zakładów. Unilever i Nestlé postawiły nowe zakłady produkcyjne, a niemiecki Bayer wyłożył 60 mln dol. na budowę zakładu produkcji nasion kukurydzy. Ogromne programy inwestycyjne przeprowadzają również firmy ukraińskie: Metinvest przeznaczył pół miliarda dolarów na inwestycje w ostatnich dwóch latach, a kolejne 300 mln dol. wyłoży w tym roku.

Polska zajęła w rankingu inwestorów za 2023 rok ósme miejsce z 191,6 mln dol., prawie powracając do poziomu ponad 200 mln dol. rocznie, które inwestowaliśmy w Ukrainie przed wybuchem wojny. Zdaniem niektórych analityków ta średnia pozycja mogłaby być lepsza po odjęciu ukraińskiego kapitału powracającego z innych państw wyprzedzających nas w zestawieniu.

Wśród ostatnich inwestycji należy wyróżnić rozbudowę zakładów Cersanitu, którą sfinansowano kwotą 20 mln dol., oraz decyzję producenta okien Fakro o odbudowie zakładu produkującego okna we Lwowie, zniszczonego w rosyjskim ataku. Polskie firmy są zaangażowane kapitałowo w Ukrainie od lat – skumulowana wartość naszych inwestycji od 2009 r. wynosi blisko 780 mln dol.

Jesteśmy obecni w branży finansowej (Kredobank/PKO BP), ubezpieczeniowej (PZU), odzieżowej (LPP) czy produkcyjnej (Fakro, Barlinek). Trudno odmówić nam zatem inwestycyjnego know-how czy otwartości na ryzyko (zwiększone już przecież od 2014 r. z powodu rozpoczęcia wówczas wojny hybrydowej przez Rosję). Kwestią otwartą pozostaje jednak przyszłe miejsce naszych firm na rynku ukraińskim napędzanym przez ogromne inwestycje w odbudowę.

Planowanie odbudowy

Potrzeby inwestycyjne w dziedzinie odbudowy Ukrainy szacowane są już na prawie 500 mld dol., głównie w obszarach zniszczonej infrastruktury, energetyki czy odtworzenia usług publicznych. Eksperci, doświadczeni w rekonstrukcji gospodarek, do tej listy dołączają koszty odtworzenia tkanki wolnorynkowej, czyli małych i średnich przedsiębiorstw, na wsparcie których również trzeba wyłożyć odpowiednie środki.

Właśnie takie priorytety przyjmuje Ukraine Plan, czyli opracowany wspólnie przez rząd Ukrainy i Komisję Europejską plan odbudowy kraju ze zniszczeń wojennych. Strumienie pieniędzy, które napłyną z Unii Europejskiej do Ukrainy w ramach Ukraine Facility (nawet 50 mld euro do 2027 r.), będą wydatkowane w zgodzie z jego zapisami. Ponadto, zarówno Grupa Banku Światowego, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, jak i donatorzy z całego świata zamierzają zaangażować niebagatelne środki w pomoc naszym wschodnim sąsiadom. Licząc łącznie, to dziesiątki miliardów dolarów.

Najwięksi światowi gracze będą z pewnością chcieli realizować projekty odbudowy, ale z uwagi na ryzyko wojenne wstrzymują swoje zaangażowanie. Z drugiej strony programy unijne, takie jak filar inwestycyjny Ukraine Facility, będą startowały już w październiku tego roku. W tych okolicznościach nie dziwią słowa prezesa PAIH Andrzeja Dychy, który podczas sierpniowej konferencji Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej ogłosił, że „czas na inwestycje w Ukrainie jest teraz”.

Jego słowa nie są żadnym zaskoczeniem dla polskich przedsiębiorców, którzy już od dłuższego czasu wykazują zainteresowanie ukraińskimi programami rekonstrukcji. Baza danych prowadzona przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii liczy już ponad trzy tysiące firm zainteresowanych udziałem w projektach odbudowy.

Prezes InPostu Rafał Brzoska w zeszłym roku deklarował gotowość zaangażowania ok. 100 mld euro w Ukrainie i mobilizował polski biznes do pójścia w jego ślady, obiecując również współpracę inwestycyjną z partnerami z USA. Z kolei Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza prowadzi ważną pracę organiczną, tkając sieć kontaktów pomiędzy polskimi i ukraińskimi przedsiębiorcami oraz samorządami, która już przyniosła około 50 pomysłów projektowych przekazanych do Banku Gospodarstwa Krajowego. Również pod egidą Izby odbywają się wydarzenia promujące kontakty w branży budownictwa, po której obiecujemy sobie chyba największą liczbę wspólnych projektów.

Strategie dla Polski

Polskie firmy mogą pełnić różne role w projektach odbudowy: być podwykonawcami dużych, międzynarodowych projektów inwestycyjnych, współpracować na poziomie mikro z firmami z Ukrainy bądź ukraińskimi samorządami, a także brać udział w przetargach na realizację międzynarodowych programów rozwojowych. Wybranie konkretnej ścieżki będzie zależało nie tylko od dostępności finansowania i kompetencji, ale także od przyjęcia przemyślanej strategii naszego zaangażowania i jej starannej realizacji.

Turcja, największy zagraniczny inwestor w Ukrainie w zeszłym roku, postawiła na zaangażowanie w budownictwo i energetykę. Za planami poszły czyny – już 50 proc. generatorów prądu wyeksportowanych do Ukrainy pochodzi z Turcji, która równocześnie prowadzi ok. 200 projektów budowlanych w tym kraju o wartości 1,5 mld dol.

Te same sektory i priorytety przewijają się często w naszych deklaracjach, ale przy braku działań rządu i przedsiębiorców szanse na udział w projektach odbudowy mogą nam umknąć. Cierpimy bowiem na brak konkretnych inicjatyw, które mogłyby uzyskać finansowanie.

Instytucje państwowe już od dłuższego czasu przygotowują wsparcie dla polskich firm zamierzających inwestować w Ukrainie. Polska Agencja Inwestycji i Handlu otworzyła nowe biura konsultacyjne dla MŚP w Rzeszowie i Lublinie, a niebawem zainauguruje działalność we Lwowie.

KUKE od dłuższego już czasu oferuje reasekurację inwestycji w Ukrainie, warunkiem jest wymóg jedynie 30-proc. zaangażowania polskiego kapitału w łańcuchu dostaw projektu. Kierownictwo KUKE podkreśla, że dotychczasowa szkodowość inwestycji ukraińskich w jej portfelu jest niższa niż niemieckich, a koszt ubezpieczenia może zostać pokryty z ukraińskich zwolnień podatkowych dla nowych inwestorów.

Z kolei Bank Gospodarstwa Krajowego będzie oficjalnym partnerem Komisji Europejskiej w realizacji filaru inwestycyjnego Ukraine Facility, który przewiduje zarówno możliwość pokrycia ryzyka, jak i wsparcie grantowe dla projektów realizowanych w zgodzie z ukraińskim planem odbudowy.

O środki europejskie będzie jednak trzeba rywalizować z podmiotami z całej Unii, a Komisja, pragnąca wywołać efekt dźwigni, będzie zapewne preferowała te projekty, które przyciągną dodatkowy kapitał. W tej dziedzinie przegrywamy na razie z Niemcami czy Francją, które będą angażowały własne środki na projekty odbudowy. Brak ogłoszenia polskiego programu kapitałowego dla Ukrainy był naszym dużym zaniedbaniem podczas zeszłorocznej międzynarodowej konferencji odbudowy w Londynie.

Wyborną okazją do zadeklarowania znaczących środków na wsparcie inwestycji w Ukrainie będzie kongres Common Future, którego druga edycja odbędzie się 7–8 października w Poznaniu. Miejmy nadzieję, że obrady przedstawicieli instytucji rządowych, finansowych, ekspertów i przedsiębiorców pomogą zainicjować program inwestycyjny zdolny zaangażować polskie firmy i zdobyć na nie środki europejskie.

W filmie „Margin Call” z 2011 r. prezes fikcyjnej instytucji finansowej z Wall Street, w którego wcielił się brytyjski aktor Jeremy Irons, podczas podejmowania kluczowej decyzji biznesowej udzielił następującej porady swoim współpracownikom: „Choć lubię myśleć, że posiadamy w naszych szeregach naprawdę bystrych ludzi, to o wiele łatwiej jest być po prostu pierwszym”. Rada ta pasuje do sytuacji polskich firm chcących uczestniczyć w programach odbudowy w Ukrainie. Nawet jeżeli słusznie zakładamy swoje istotne przewagi wobec międzynarodowej konkurencji, takie jak bliskość geograficzna i kulturowa oraz fachowość, naprawdę opłaci się być pierwszym.

Prof. Marek Belka

jest ekonomistą, w przeszłości był premierem RP, prezesem NBP i europosłem.

Michał Kapa

był jego doradcą w Parlamencie Europejskim

Gdy na początku poprzedniej dekady doświadczaliśmy eksplozji popularności platformy Facebook, dzisiejszy gigant z Palo Alto odważnie promował się wśród reklamodawców kampanią „Facebook NOW!”, wręcz krzycząc do przyszłych klientów, aby nie przegapili szansy, jaką dla ich interesów jest skorzystanie z tego kanału komunikacji. Korzystając z tej analogii w kontekście inwestycji polskich firm w Ukrainie, chciałoby się wykonać dzisiaj podobny krzyk, aby rozbudzić naszą uwagę i nie przegapić szansy, jaka rysuje się na horyzoncie.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację