Jedynym przekonującym, po części merytorycznym uzasadnieniem ubiegania się prezesa NBP Adama Glapińskiego o drugą kadencję mogłaby być chęć zrehabilitowania się za błędy z pierwszej. Nie jest to jednak motyw, którym się on kieruje, o czym świadczy jego aktywność. Zamiast wykorzystania prawdopodobnie ostatniej szansy, by odwrócić szybki spadek reputacji NBP, prezes brnie w kolejne błędy i zaostrza retorykę „oblężonej twierdzy". Przyjrzyjmy się dwóm posunięciom NBP pod jego przywództwem: 1. wydanemu przez Departament Komunikacji oświadczeniu „Komunikacja NBP w obronie niezależności polskiego banku centralnego"; 2. uchwale RPP z 3 listopada b.r. ograniczającej udział jej członków w wydarzeniach relacjonowanych publicznie oraz zakres udostępnianych im informacji z NBP.
Czym jest odwaga
Ducha pierwszego dokumentu najlepiej oddaje fragment: „(...) Zapomina się jednak o tym, że w czasach zawirowań, ataków czy wojny to pracownicy banku centralnego należą do najodważniejszych urzędników walczących o przetrwanie państwowości i niepodległości", co znaczy, że autorzy próbują postawić znak równości między walką urzędników o niezależność banku centralnego z wojną w obronie państwowości. Pomijając wchodzenie w rolę sił zbrojnych, komunikat rzuca światło na nowatorski sposób rozumienia niezależności banku centralnego.
W końcowych dwu dekadach XX w. nastąpiły zmiany instytucjonalno-prawne znacząco ograniczające możliwość ingerowania polityków w działania banków centralnych. Mimo tych zmian politycy nie zrezygnowali z wywierania nacisku, aby banki realizowały politykę pieniężną zwiększającą prawdopodobieństwo zwycięstwa w wyborach, nawet jeśli na dłuższą metę miałoby to oznaczać wyższą inflację. Tak więc „odwaga urzędników" banku centralnego polegała na tym, by nie ulegać presji i nie dopuszczać do przegrzania koniunktury i wzrostu presji inflacyjnej.
U nas idea niezależności banku centralnego została postawiona na głowie: NBP broni się przed krytyką zachęcającą go do większej, a nie do mniejszej dbałości o stabilność cen. W tej dziwnej z punktu widzenia konstytucyjnych i ustawowych obowiązków sytuacji „odwaga urzędników", a ściślej ich oportunizm, polega na obronie coraz bardziej niespójnych wypowiedzi prezesa i jego coraz słabszej antyinflacyjnej wiarygodności. Zamiast przygotowywać tak bezsensowne komunikaty, Departament Komunikacji powinien więc raczej zająć się, we współpracy z innymi departamentami, przygotowywaniem takich odpowiedzi na pytania zadawane na piśmie prezesowi, które wykraczałyby poza obecne frazesy i ogólniki. Byłby to wielki postęp, gdyby prezes zaczął posługiwać się głównie słowami kluczowymi używanymi przez szefów banków centralnych przy omawianiu sytuacji makroekonomicznej i makrofinansowej.
Jakość przygotowywanych dla prezesa NBP odpowiedzi na piśmie zilustrujmy przykładem dotyczącym ostatniego wyraźnego osłabienia złotego (pytania zadane przez PAP Biznes cytuję za portalem Bankier.pl). Wydawałoby się, że w przypadku tego poważnego i budzącego silne obawy zjawiska Departament Komunikacji wykaże się szczególną troską o precyzję przekazu, aby spowolnić proces słabnięcia antyinflacyjnej reputacji prezesa (przepraszam, jeśli odpowiedź przygotował sam prezes). Zamiast rzetelnej analizy zagrożeń otrzymaliśmy tradycyjną mieszankę ignorancji i nieuzasadnionego optymizmu. Prezes wymienia trzy zjawiska odpowiedzialne za osłabienie złotego: a) umocnienie dolara na rynku globalnym; b) wzrost liczby zachorowań na Covid-19 w Europie i w Polsce; c) pewien odpływ kapitału z rynku obligacji i z GPW. Trzecie zjawisko określa jako „przejściowe", natomiast w odniesieniu do wszystkich trzech przyczyn stwierdza, że „nie są to zjawiska ani niezwykłe, ani groźne". Przy takiej ocenie ze strony szefa banku centralnego można tylko uznać chęć jego kandydowania na drugą kadencję za zjawisko niezwykłe i groźne, i niestety nie przejściowe.