Materiał powstał we współpracy z OTOMOTO
Pandemia zmieniła rynek motoryzacyjny. Na nowe auta trzeba się zapisywać. Dlaczego?
Przed pandemią zaczęliśmy odchodzić od mobilności indywidualnej, czyli korzystania z własnych samochodów, na rzecz komunikacji zbiorowej czy car sharingu. Większa świadomość wpływu motoryzacji na środowisko, w tym także na jakość powietrza w miastach, sprawiła, że zaczęły powstawać parkingi park and ride, umożliwiające pozostawienie auta na obrzeżach aglomeracji i dojechanie do centrum metrem, tramwajem czy autobusem. Podczas pandemii to podejście uległo wyhamowaniu. Ponieważ przebywanie w dużych skupiskach ludzi zaczęło kojarzyć się z narażeniem zdrowia, odwróciliśmy się od transportu publicznego i coraz częściej sięgamy po samochody osobowe. Własne auto daje poczucie bezpieczeństwa, pewność, że dotrzemy z punktu A do punktu B bez narażania siebie i innych, że będziemy mogli bezpiecznie przewieźć rodzinę. Jednocześnie wiele osób przeszło na pracę zdalną bądź hybrydową, ich dzieci również uczą się zdalnie. Samochód stał się jeszcze bardziej potrzebny do codziennego przemieszczania się. Pozwala wyjechać za miasto, gdzie można pracować zdalnie. Jest równie potrzebny, co przed pandemią, jeśli nie bardziej. Wiele wskazuje na to, że trendy rezygnacji z transportu publicznego jeszcze jakiś czas z nami pozostaną, bo nie wiadomo, ile potrwa pandemia.
Czy to dlatego tak trudno dziś kupić samochód, zarówno nowy, jak i używany?
Nie tylko dlatego. Pandemia wywołała spore turbulencje na rynku samochodów nowych. Zmalał on rok do roku o blisko 20 proc., a w niektórych krajach Unii Europejskiej nawet o blisko 30 proc. To sprawiło, że dotychczasowy cykl życia samochodów uległ zaburzeniu.