Nie tylko tej zimy przyjdzie nam marznąć w domach

Właściciele domów chcieliby uzyskać niezależność energetyczną, ale dziś jest to nieosiągalne – mówi Zbigniew Kinal, prezes OZEOS.

Publikacja: 29.12.2022 21:12

Nie tylko tej zimy przyjdzie nam marznąć w domach

Foto: Mat.prasowe

Mam dom i chciałabym uniezależnić się od dostawców prądu. Mogę?

Nie jest dziś możliwa stuprocentowa niezależność energetyczna, jeśli chcemy mieć ciągłość zasilania własnego obiektu. Wynika to z różnej charakterystyki pracy źródła OZE i potrzeb odbiorcy. Źródła OZE nie produkują energii równomiernie przez cały rok i każdej doby. Właściciel instalacji OZE zmuszony jest dokupować brakującą energię od sprzedawcy i jednocześnie sprzedawać wyprodukowaną przez siebie energię elektryczną, której danego dnia nie potrzebuje. Jeśli mamy swoją instalację OZE, a jednocześnie chcemy korzystać z prądu dostarczanego przez sieci energetyczne, musimy działać zgodnie z wymogami określonymi przez Operatorów Systemów Dystrybucyjnych (OSD), czyli firm, które zarządzają sieciami. A zatem musimy pogodzić się z tym, że np. w czasie awarii lub planowych napraw sieci nasza własna instalacja nie będzie zasilać naszego budynku. Wszystkie urządzenia zarządzające pracą instalacji OZE mają wbudowaną automatykę, która zatrzymuje pracę źródła OZE w przypadku wystąpienia braku zasilania na sieci energetycznej.

Co zatem jest nam potrzebne, aby zyskać pewność, że nasz dom czy np. ferma kur w środku zimy nie zostanie pozbawiona prądu?

Jedyną drogą do utrzymania własnego zasilania w momencie awarii sieci jest akumulator lub znany od dawna i całkowicie nieekologiczny agregat spalinowy. Nasze OZE niestety będzie wyłączone. Jakimś rozwiązaniem może też być wydzielona instalacja OZE, działająca w systemie pracy prądu stałego DC, niemniej takie rozwiązania są cały czas mało popularne w Polsce i działają głównie jako amatorskie koncepty.

A co w sytuacji, gdy nie chcemy być przyłączeni do sieci energetycznej? W końcu mamy własną energię.

Wówczas musimy sami zapewnić sobie zasilanie (magazyn lub agregat), gdy słońce nie świeci, a wiatr nie wieje. Magazyny energii to jednak ciągle dość drogie przedsięwzięcie, nawet przy dopłacie z rządowego programu „Mój prąd 4.0”. Niezależność jest droga.

Albo zatem żyjemy życiem sieci energetycznej i mamy prąd, gdy ona pracuje, albo jesteśmy na stałe i całkowicie od niej odcięci.

Tę sytuację mogłaby rozwiązać zmiana technologiczna. Istnieją już dzisiaj urządzenia, które pozwalałyby uniemożliwić przepływ prądu z sieci klienta do sieci dystrybucyjnej, czyli moglibyśmy i być przyłączeni do sieci, i korzystać z naszego OZE w czasie awarii. Mamy tu jednak do czynienia z kwadraturą koła – prawo nie wymusza na energetyce dokonania takich zmian, a zatem nie wymusza na OSD przeznaczania finansów na technologię, która pozwoliłaby na pracę klienckich instalacji OZE w momencie odcięcia od sieci. Koncerny nie inwestują zatem w takie rozwiązania i – rzecz jasna – postulują, by prawo – ze względów bezpieczeństwa – nie zmieniało się.

Najnowsze wieści z frontu walki o OZE mówią, że nawet jak rząd pozwoli produkować energię z wiatru, trzeba będzie 10 proc. oddać sąsiadom.

W naszej firmie dopasowujemy profile energetyczne firm – na przykład produkcyjnych – do profili producentów OZE. Proszę sobie wyobrazić, że w przypadku korzystania z energii wiatrowej można pokryć zapotrzebowanie takiej firmy na prąd nawet w 40 proc.! Połączenie profilu wiatrowego i fotowoltaicznego pozwoli pokryć nawet 70 proc. zapotrzebowania. Polska potrzebuje więcej OZE, zwłaszcza energii z wiatru. Ustawa 10H znacząco utrudniła rozwój energetyki wiatrowej, która dałaby niedrogi prąd i prąd produkowany w czasie, kiedy instalacje fotowoltaiczne go nie produkują, czyli głównie zimą i nocami. Do tego doszedł kolejny cios – narzucone przez rząd limity cenowe na energię z OZE. To utrudnia inwestowanie, bo czas zwrotu z inwestycji wydłuży się. A pomysły w rodzaju oddawania 10 proc. energii na potrzeby społeczności lokalnej wydają się ciekawe, na pewno są w prospołecznym trendzie, ale jednocześnie odbieram je jako kontrowersyjne ze względu na opłacalność inwestycji. Budując fabrykę na terenie gminy, nie oddajemy przecież 10 proc. produkowanych towarów na rzecz społeczności lokalnej.

Ale to ten kierunek, czy można to rozwiązać jakoś prościej?

W mojej ocenie wpłynie to na wzrost cen energii tuż po ustaniu limitów cenowych lub zahamuje inwestycje. Oba rozwiązania nie są najlepszą wiadomością dla konsumentów energii. Jak wspomniałem, Polska bardzo potrzebuje energii z OZE, w tym z wiatru.

Mam wrażenie, że zajmujemy się w przestrzeni publicznej zastępczymi tematami podrzucanymi przez rząd, byle nie rozmawiać o właściwej ustawie wiatrakowej.

Generalnie część energetyki jest przeregulowana, a część warto by rozsądnie uporządkować. Tyle że trzeba by podejść systemowo i z wizją, z jednoznaczną decyzją wspierania inwestycji w średnie duże źródła OZE. To także musiałoby wiązać się z inwestycjami w sieci energetyczne, dziś pozostające raczej na drugim planie, bo nie są spektakularne. Tymczasem głównym tematem, nad którym dzisiaj powinno się debatować, to właśnie inwestycje w sieci energetyczne. Poziom inwestycji w sieci OSD jest zbyt mały, aby sprostać tempu budowy źródeł OZE w Polsce.

Gdybyśmy jednak jako wieś uzgodnili, że chcemy sobie postawić wiatrak i dzielić się między sobą nim, to co musimy zrobić, żeby to się ziściło?

Pomogłoby wdrożenie długo oczekiwanej unijnej dyrektywy tzw. RED II, pozwalającej na budowanie społeczności energetycznych. Zakłada ona np. współdzielenie instalacji OZE przez wspólnoty mieszkaniowe czy spółdzielnie mieszkaniowe. Dziś jednak z uwagi na wymogi prawne uważam to za niestety mało prawdopodobne.

CV

Zbigniew Kinal jest prezesem OZEOS, firmy technologicznej specjalizującej się w kontraktowaniu energii z OZE. Menedżer z 20-letnim doświadczeniem biznesowym w energetyce zawodowej i odnawialnych źródłach energii. Pracował wiele lat w obszarze dystrybucji energii elektrycznej oraz sprzedaży w Grupie ENERGA. W swoim dorobku posiada prawie 30 dużych projektów biznesowych, w których uczestniczył jako PM lub członek Komitetu Sterującego. Ekspert rynku energetycznego, doradca biznesowy w obszarze OZE. Członek Rady Konsultacyjnej Politechniki Gdańskiej.

Mam dom i chciałabym uniezależnić się od dostawców prądu. Mogę?

Nie jest dziś możliwa stuprocentowa niezależność energetyczna, jeśli chcemy mieć ciągłość zasilania własnego obiektu. Wynika to z różnej charakterystyki pracy źródła OZE i potrzeb odbiorcy. Źródła OZE nie produkują energii równomiernie przez cały rok i każdej doby. Właściciel instalacji OZE zmuszony jest dokupować brakującą energię od sprzedawcy i jednocześnie sprzedawać wyprodukowaną przez siebie energię elektryczną, której danego dnia nie potrzebuje. Jeśli mamy swoją instalację OZE, a jednocześnie chcemy korzystać z prądu dostarczanego przez sieci energetyczne, musimy działać zgodnie z wymogami określonymi przez Operatorów Systemów Dystrybucyjnych (OSD), czyli firm, które zarządzają sieciami. A zatem musimy pogodzić się z tym, że np. w czasie awarii lub planowych napraw sieci nasza własna instalacja nie będzie zasilać naszego budynku. Wszystkie urządzenia zarządzające pracą instalacji OZE mają wbudowaną automatykę, która zatrzymuje pracę źródła OZE w przypadku wystąpienia braku zasilania na sieci energetycznej.

Pozostało 82% artykułu
Nieruchomości
Wizualizacja sobie, życie sobie. Z czego budują deweloperzy
Nieruchomości
Świeży pomysł na budownictwo: domy z konopi
Nieruchomości
Za błędy w prospekcie deweloperskim grozi sroga kara
Nieruchomości
Podatek katastralny ubrany w szaty rozwiązania proobywatelskiego
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Nieruchomości
Mieszkania w centrach handlowych coraz bliżej