– W Gdańsku, Krakowie i Wrocławiu stawki za takie lokale wahają się od 3 tys. do 3,3 tys. zł. Taniej jest w Poznaniu i Łodzi, gdzie mieszkanie o powierzchni 50 mkw. można wynająć za 2,3–2,5 tys. zł miesięcznie – wskazuje. – Jeśli np. student w wyżej wymienionych miastach miałby wynajmować kawalerkę o powierzchni ok. 35 mkw., stawka spadnie do 1,6–1,7 tys. zł – mówi Barbara Bugaj. – W Warszawie, Krakowie, Wrocławiu czy Gdańsku czynsze są wyższe. I taka kawalerka może kosztować 2,1–2,5 tys. zł.
Czy najemcy wytrzymują podwyżki czynszów? – Rynek nie znosi pustki. Najemcy wciąż akceptują obecny poziom czynszów. Popyt na najem utrzymuje się na stałym poziomie i po szczycie „studenckim” powinien się nieco ustabilizować – przewiduje Barbara Bugaj. – Jedynym „ryzykiem” są informacje, że po ostatnich i kolejnych agresywnych atakach Rosji na ukraińskie miasta możemy mieć do czynienia z kolejnymi grupami uchodźców, którzy będą chcieli przedostać się za polską granicę.
Analityczka SonarHome, zwraca uwagę, że wraz ze wzrostem stawek najmu zmieniają się oczekiwania najemców. – Wśród studentów częściej dochodzi do współdzielenia kawalerek, większych mieszkań, a nawet pokoju. Wcześniej studenci preferowali raczej pokoje jednoosobowe. Przy rosnących czynszach, wysokiej inflacji, niepewności pracy w niektórych branżach wymagania najemców mogą nieco spadać. Także wśród młodych pracujących ludzi do łask mogą wracać mieszkania wynajmowane na pokoje – przypuszcza Barbara Bugaj.
A Leszek A. Hardek ocenia, że rozsądne podwyżki czynszów w większości przypadków są przez najemców akceptowane. – Diametralna zmiana stawek sprawia, że część klientów rezygnuje z wynajmu mieszkania i szuka innego – zaznacza ekspert PFRN.
Światełko w tunelu
Podaż mieszkań na wynajem stopniowo się stabilizuje na poziomie sprzed roku. – Oznacza to, że liczba dostępnych lokali systematycznie rośnie – wyjaśnia Barbara Bugaj. – Trudna sytuacja wciąż jest w Warszawie. W porównaniu z ubiegłym rokiem liczba ofert na portalach ogłoszeniowych jest mniejsza o ok. 40–50 proc. W Krakowie – o ok. 25 proc., a w Łodzi – o 15–20 proc. We Wrocławiu, Gdańsku i Poznaniu podaż jednak ładnie się odbudowała po ogromnym spadku w kwietniu. Dziś nawet nieco już przekracza poziomy z ubiegłego roku.
Pytana o perspektywy dla rynku najmu Barbara Bugaj mówi, że czynsze wciąż będą pod presją wzrostową. – Choć zakończenie najbardziej gorącego sezonu, jakim jest wrzesień i październik, może sprawić, że wzrosty będą słabły. Obecnie stawka najmu mieszkania jest niższa niż przeciętne raty kredytu. Wcześniej łatwiej było spłacać kredyt, niż płacić za najem – mówi Barbara Bugaj. – Na poprawę i zmniejszenie popytu na najem wpłynęłaby lepsza sytuacja na rynku sprzedaży mieszkań, jednak ten segment rynku jest zablokowany. Nie ma perspektyw na szybkie i wyraźne odwrócenie sytuacji. Żeby wzrósł obrót na rynku mieszkaniowym, rynek kredytowy, który szoruje po dnie, musiałby odbić, więc czekamy na wzrost zdolności kredytowej Polaków. Optymistyczny scenariusz zakłada, że poczekamy jeszcze przez 2023 rok. Jednak nikt z nas nie wie, w którą stronę pójdzie to załamanie.