Chodzi o projekt e-bazanieruchomosci przygotowany w grupie Home Broker, ale działający pod swoją marką. Jego twórcy chcą, aby mali pośrednicy, współpracujący z e-bazą, znaleźli chętnych nawet na ponad tysiąc mieszkań deweloperskich rocznie (w pierwszym roku działalności przynajmniej na kilkaset, czyli po kilka dziennie).
Szansa na prowizję
Dlaczego przedsięwzięcie miałoby się udać? M.in. dlatego, że w minionym roku to nowe mieszkania sprzedawały się świetnie w porównaniu z używanymi. Przypomnijmy, że w 2014 r. na rynku pierwotnym padł rekord, bo wynik był lepszy niż w hossie: 43 tysiące kupionych lokali (tylko w sześciu głównych miastach, według Reas), czyli o 20 proc. więcej niż w 2007 r. Jednocześnie rynek wtórny, m.in. na skutek dopłat wyłącznie do mieszkań z pierwszej ręki, osłabł. Ruch w wielu agencjach pośrednictwa zmalał, podczas gdy po deregulacji przybyło małych brokerów.
– Poza tym deweloperzy nie chcą nawiązywać współpracy z dużą liczbą pośredników, bo daje to mały efekt, a jest ogromna liczba dokumentów do przygotowania. Rozwiązaniem jest dla nich jeden partner dystrybuujący oferty do wielu, czyli my – mówi Paweł Komar, dyrektor generalny w Home Brokerze.
I tłumaczy, że pomysł na e-bazanieruchomosci jest reakcją na dużą liczbę rozpoczętych i planowanych przez deweloperów budów, ponieważ pozwoli zwiększyć płynność sprzedaży dzięki nowemu kanałowi dystrybucji.
– Wykorzystamy nasze relacje z 350 deweloperami. W bazie mamy 700 inwestycji, czyli ok. 30 tysięcy mieszkań w całym kraju, w tym 20 tysięcy lokali w największych miastach. To ogromny potencjał. Jednocześnie ok. 80 proc. małych agencji nie współpracuje z deweloperami na większą skalę, przez co nie ma możliwości zaprezentowania rzetelnie oferty z rynku pierwotnego. A rynek ten daje im szansę na zarobienie dodatkowej prowizji. Liczbę biur nieruchomości w dużych i średnich miastach szacujemy na około 4 tys., w których działa 35–40 tys. agentów – wylicza Paweł Komar.