Na równinie Konya, będącej spichlerzem Turcji, pojawiają się głębokie dziury. Profesor Fetullah Arik, kierujący Sinkhole Research Center na Uniwersytecie Technicznym w Konya, naliczył około 600 zapadlisk. W zeszłym roku było ich 350.
W największych bez trudu zmieści się traktor wraz z dowolnie dużym sprzętem rolniczym, czy autobus. Jeden z rolników, wypowiadających się dla BBC stwierdził, że on i jego koledzy boją się pracować na roli, ponieważ może otworzyć się pod nimi przepaść. Dodał jednak, że nie mają wyboru i muszą to robić. Kolejne dziury pojawiają się coraz bliżej domostw.
Te dziury to leje krasowe. Są one zjawiskiem naturalnym, jednak nie w tym przypadku. W Turcji odpowiada za nie człowiek, a dokładnie susza, wywołana katastrofą klimatyczną. Deficyty wody, spowodowane zmianami klimatu, zmuszają ludzi do agresywnego pobierania wód podziemnych, co w końcu prowadzi do powstawania zapadlisk. W centralnej prowincji Konya sytuacja wygląda nieciekawie.
Zawrotnie głębokie zapadliska, pojawiają się, gdy podziemne jamy nie są w stanie dłużej utrzymać ciężaru warstwy gleby znajdującej się powyżej. Powstają one w wyniku procesów krasowych, czyli wypłukiwania przez wodę lub rozpuszczania skał węglanowych takich jak wapienie lub kreda, ewentualnie usuwania spoiwa łączącego ziarna piasku w piaskowcach. Powstaje wówczas podziemna jaskinia. Spadek wielkości opadów i wysychanie gruntu powoduje, że sklepienie tych pustek nie jest już w stanie utrzymać ciężaru i zapada się tworząc dziurę, czyli lej krasowy.
Problem powiększają rolnicy, którzy zmuszeni są podlewać swoje uprawy korzystając z wód gruntowych przez co ich poziom obniża się jeszcze bardziej. Dotychczas podlewali rośliny 1-2 razy w roku, obecna susza powoduje, że muszą robić to nawet 5-6 razy, a potrzeby są ogromne, ponieważ rolnictwo zużywa prawie 80 proc. tureckiej wody.