Szacowana przez Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w maju 6,1 proc. Natomiast stopa bezrobocia mierzona metodologią Eurostatu wynosi w Polsce 3,1 proc. i pozostaje najniższa w Unii Europejskiej. Resort podkreśla, że podczas pandemii w naszym kraju nie odnotowano masowych zwolnień.
Widać natomiast zjawisko odwrotne: niesłabnący problem braku kadr. Wynika on z różnych przyczyn, a jedną z nich jest zmniejszająca się liczba osób mogących lub gotowych podjąć pracę. Główną przyczyną zmniejszania liczby osób aktywnych zawodowo są z kolei niekorzystne trendy demograficzne.
Szanse i zagrożenia
Polskie przedsiębiorstwa już od dłuższego czasu odczuwają negatywne trendy demograficzne, będące skutkiem nie tylko poakcesyjnej migracji Polaków, ale również obserwowanej od lat niskiej dzietności. Niskie bezrobocie, rosnące wynagrodzenia i duże zapotrzebowanie na pracowników z zagranicy to tylko niektóre wskaźniki braku rodzimych rąk do pracy.
– Niewątpliwie pandemia przyspieszyła zmiany technologiczne na polskim rynku pracy. Przede wszystkim doprowadziła do upowszechnienia się na nieznaną wcześniej skalę pracy zdalnej. Należy jednak pamiętać, że dotyczy to tylko części pracowników, głównie wykonujących prace specjalistyczne, eksperckie czy biurowe – podkreśla Monika Fedorczuk, ekspertka Konfederacji Lewiatan. Dodaje, że według danych GUS 31 marca zdalnie pracowało w związku z sytuacją epidemiczną 14,2 proc. osób. Warto odnotować, że był to moment największej liczby zakażeń. Oczywiście do tego należy doliczyć osoby, które już wcześniej wykonywały pracę poza stałym miejscem zatrudnienia, czyli głównie informatyków, programistów czy część osób wykonujących wolne zawody, ale i tak nie stanowią one łącznie nawet jednej czwartej zasobów pracy.