33-letni The Weeknd, czyli Abel Tesfaye, którego rodzice pochodzą z Etopii, to dziś jedna z najgorętszych postaci światowego showbiznesu, muzyki i streamingu, choć wytyka mu się także, że podąża tropem Michaela Jacksona. Śpiewa delikatnie, ale fascynuje go mrok. Według wyliczeń Spotify został pierwszym artystą, który przekroczył 100 milionów słuchaczy miesięcznie.
Czytaj więcej
„The Idol” z megagwiazdą muzyki pop The Weeknd oraz Lily-Rose Depp osiągnęli chyba to, co chcieli, bo wokół serialu HBO jest coraz więcej szumu i nikt nie przekręca nazwisk aktorów.
The Weeknd: 6,9 mln dolarów za jeden koncert w USA
Przez dłuższy czas, do 2012 r., artysta unikał mediów, ukrywał swoją twarz. Teraz to do niego należy zeszłoroczny rekord wpływów za jeden wieczór koncertowy. Jego osiemnaście amerykańskich występów przyniosło wpływy 146 mln dolarów, co daje astronomiczną średnią ponad 6,9 mln dolarów za jeden występ. To o 300 tysięcy dolarów więcej niż brał Paul McCartney, dotychczasowy lider.
Również dlatego The Weeknd zmienił plany koncertowe. Odwoływał występy w halach – m. in. w Krakowie, i sprzedawał bilety na stadiony. To była słuszna decyzja. Już w tym roku, w lipcu, pobił rekord najwyższej frekwencji, podczas dwóch koncertów z udziałem 160 tys. osób na London Stadium.
W tym roku artysta zadebiutował jako producent i aktor w produkcji HBO „Idol”. To serial, który The Weeknd współtworzył z Samem Levensonem, odpowiedzialnym za mroczną „Euforię”. Fabuła jest następująca: Jocelyn (Lily-Rose Depp) z powodu załamania nerwowego musiała przerwać trasę koncertową, ale postanawia upomnieć się o należny jej tytuł największej i najseksowniejszej gwiazdy pop w Ameryce. Jej pasje rozpala na nowo Tedros (grany właśnie przez The Weeknd), impresario z nocnego klubu o mrocznej przeszłości. Serial ma skrajnie różne oceny – jedni uważali go za schematyczną prowokację, inni za precyzyjnie wyreżyserowany skandal. Sporym powodzeniem cieszy się soundtrack „The Idol Vol. 1” z singlem „Double Fantasy" (featuring Future).