Na konferencji prasowej po Radzie Gabinetowej prezydent powiedział, że jego obecność była uzależniona od możliwości wystąpienia, podobnie jak prezydenci m.in. Rosji i Niemiec.

- Z zaproszenia jednoznacznie wynikało, że nie przewiduje się tam wystąpienia prezydenta Rzeczypospolitej. Drogami dyplomatycznymi zaproponowałem i zwróciłem się do strony izraelskiej, aby jednak ta możliwość wystąpienia prezydenta mogła nastąpić. Niestety, mimo wielokrotnych monitów różnymi drogami dyplomatycznymi, zarówno przez Kancelarię Prezydenta, jak również przez MSZ i naszego ambasadora w Tel Awiwie, nie spotkało się to z pozytywną odpowiedzią ze strony organizatorów tych uroczystości - powiedział prezydent.

Decyzję prezydenta komentował w Polsat News Leszek Miller. - Tutaj zgodzę się z prezydentem, że dobrze uczynił dlatego, że to byłaby sytuacja dla niego bardzo niekomfortowa, tym samym i dla Polski, dla jej majestatu, kiedy Andrzej Duda siedziałby wśród zaproszonych bez szans na zabranie głosu w tak ważnym momencie i w tak ważnym zgromadzeniu - ocenił były premier.

- Innym pytaniem, ale takim domagającym się wypowiedzi, jest: jak to się stało, dlaczego w Yad Vashem na prestiżowej konferencji nie będzie głosu prezydenta Polski i czy to ma związek z osłabieniem pozycji Polski na arenie międzynarodowej, czy też są jakieś inne czynniki, które warto poznać - dodał.