Koniec konfliktu Białorusi z Rosją: Łukaszenki remis z Putinem

Konflikt pomiędzy Mińskiem a Moskwą dobiega końca. Białoruś dostanie tańszą ropę, nie bezwarunkowo.

Aktualizacja: 24.02.2020 09:35 Publikacja: 23.02.2020 17:39

Prezydenci Białorusi i Rosji Aleksander Łukaszenko i Władimir Putin od lat grają w jednej drużynie,

Prezydenci Białorusi i Rosji Aleksander Łukaszenko i Władimir Putin od lat grają w jednej drużynie, nie tylko na lodzie

Foto: AFP

Gdy do rezydencji prezydenta Białorusi w piątek zawitała delegacja z Rosji na czele z gubernatorem obwodu archangielskiego Igorem Orłowem, Aleksandrowi Łukaszence niespodziewanie zadzwonił telefon. Goście musieli poczekać, bo po drugiej stronie słuchawki był Władimir Putin. Gdy w końcu drzwi sali się otworzyły i pojawił się rządzący od ćwierćwiecza białoruski przywódca, nie ukrywał, że już dawno nie miał tak dobrego humoru. Postanowił natychmiast podzielić się dobrymi wieściami, korzystając z obecności kamer telewizyjnych. Przekazał więc treść rozmowy z gospodarzem Kremla, z której wynikało, że Rosja skapitulowała w trwającym od ponad roku sporze wokół cen surowców energetycznych i „głębszej integracji" krajów.

Rachunek Mińska

Z relacji Łukaszenki wynika, że Putin zadeklarował kompensację Białorusi strat z powodu wdrożonego w styczniu ubiegłego roku tzw. manewru podatkowego w rosyjskim sektorze naftowym. Przez niego cena rosyjskiej ropy dla dwóch białoruskich rafinerii (w Mozyrzu i Nowopołocku) znacząco zaczęła rosnąć i w ciągu kilku lat ma dojść do poziomu światowego. – Padła taka propozycja. To już jakaś droga do zakończenia sporów. Jeżeli chodzi o ropę, Rosja jest gotowa zachować nam ubiegłoroczne ceny surowca. To ruch naprzód, teraz to wszystko podliczymy – mówił prezydent Białorusi do siedzących na sali gości z obwodu archangielskiego. Łukaszenko zaczął wystawiać rachunki Rosji już prosto na sali. Najpierw rzucił kwotę w wysokości 300 mln dolarów, którą według niego straciła Białoruś z powodu droższej rosyjskiej ropy w ubiegłym roku. Jakby tego było mało, nagle przeskoczył na temat gazu.

Według niego z powodu taniejącego gazu na światowych rynkach Białoruś powinna płacić Rosji nie 127 dolarów za m. sześc. surowca jak obecnie, lecz „około 90 dolarów". – Jeżeli spadła światowa cena ropy, oznacza to, że spadła też cena gazu ziemnego. Dlatego dzisiaj na świecie nie ma już ceny 127 dolarów – mówił. Mińsk i Moskwa wciąż nie podpisały umowy dotyczącej tegorocznej ceny surowca.

Tuż po zakończeniu spotkania z rosyjskimi gośćmi białoruski prezydent dostał od swoich współpracowników przygotowaną teczkę „strat". Był tam już nieco większy rachunek, który Białoruś wystawiła Rosji. Straty z powodu droższej rosyjskiej ropy już oszacowano nie na 300 mln dolarów, jak przed chwilą mówił Łukaszenko, ale na 420–430 mln. dolarów. – Putin powiedział, że to sprawiedliwe podejście i że kompensują te straty kosztem rosyjskich korporacji – oznajmił.

– Łukaszenko odniósł niewielkie zwycięstwo, ponieważ Rosja poszła na ustępstwa. Wygląda na to, że Białoruś wyjdzie z tej wyjątkowo trudnej sytuacji. Moskwa wykręcała Łukaszence ręce, ale w końcu przekonała się, że nie ustąpi – mówi „Rzeczpospolitej" Iosif Siaredzicz, redaktor niezależnej białoruskiej gazety „Narodnaja Wola". – W przeciwnym wypadku Rosja mogła stracić jedynego sojusznika przy swoich zachodnich granicach – dodaje.

Głos w sprawie zabrał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, ale nie zdradził szczegółów rozmowy prezydentów. Powiedział dwuznacznie, że „nie chodzi o kompensację strat Mińska z rosyjskiego budżetu". O tym, że Kreml faktycznie zdecydował się na ustępstwa wobec Mińska, zdradził dopiero minister energetyki Rosji Aleksander Nowak. Według niego Rosja zaproponowała zmniejszenie rocznie o 2 dolary za tonę ceny rosyjskiej ropy dla Białorusi. Biorąc pod uwagę, że Białoruś wcześniej (od 1 stycznia Rosja wstrzymała dostawy surowca) importowała 24 mln ton ropy, ustępstwo Kremla warte jest jakieś 48 mln dolarów. Gdzie więc reszta?

– Nie wykluczam, że Łukaszenko po prostu kłamie, że dostał coś więcej – mówi „Rzeczpospolitej" Andriej Suzdalcew, politolog i ekonomista z prestiżowej Wyższej Szkoły Ekonomii w Moskwie. Przyznaje, że był „mocno zszokowany" piątkową wypowiedzią prezydenta Białorusi. Zwłaszcza że od ponad roku Kreml utrzymywał, że Białoruś dostanie tanie surowce wyłącznie wtedy, gdy zgodzi się na „głębszą integrację". Powstał nawet międzyresortowy program takiej integracji, oparty na podpisanym jeszcze w 1999 porozumieniu „o utworzeniu Państwa Związkowego Białorusi i Rosji". De facto zakłada ono wchłonięcie Białorusi przez Rosję. – Gdyby rosyjskie władze faktycznie zgodziły się na warunki Łukaszenki, to byłaby katastrofa. Doszłoby do rozłamu wśród elit politycznych w Rosji. Przecież od niemal dwóch lat próbowano zintegrować Białoruś i Rosję. Nie wyobrażam sobie, że nadal bezwarunkowo będziemy dotować Mińsk. Z tego co wiem, nikt na Kremlu nie zamierza ustępować Łukaszence – mówi Suzdalcew.

Co w zamian?

W ostatnich tygodniach nic nie wróżyło szybkiego porozumienia pomiędzy Mińskiem a Moskwą. Przeciwnie. Jeszcze kilka dni temu Łukaszenko mówił, że rosyjskie władze „sugerują przyłączenie Białorusi" w zamian za tańsze surowce, a nawet groził, że zacznie podbierać ropę „z rury tranzytowej". – Krążą spekulacje, że w zamian za ustępstwa Moskwy, Łukaszenko zgodził się na sprzedaż akcji jednej z dwóch rafinerii – mówi „Rzeczpospolitej" Waler Karbalewicz, znany białoruski politolog. – Prędzej czy później się dowiemy, czy to prawda – dodaje.

Prawdopodobnie prędzej niż później, gdyż białoruskie media twierdzą, że już w tym tygodniu w kraju może zacząć brakować paliwa. Odkąd Rosja zakręciła kurek z ropą, Mińsk sprowadził jedynie niewielką ilość norweskiej ropy oraz zakupił surowiec od prywatnych rosyjskich firm.

– Całkiem prawdopodobne, że Putin i Łukaszenko zawarli porozumienie, o którym nie zostanie poinformowana publiczność. Wokół współpracy Białorusi i Rosji krąży bardzo dużo wrogich sił, dlatego nie wszystko trzeba nagłaśniać – mówi „Rzeczpospolitej" Siergiej Markow, rosyjski politolog związany z Kremlem. – Integracja Białorusi i Rosji stała się w pewnym sensie specjalną operacją – twierdzi.

Gdy do rezydencji prezydenta Białorusi w piątek zawitała delegacja z Rosji na czele z gubernatorem obwodu archangielskiego Igorem Orłowem, Aleksandrowi Łukaszence niespodziewanie zadzwonił telefon. Goście musieli poczekać, bo po drugiej stronie słuchawki był Władimir Putin. Gdy w końcu drzwi sali się otworzyły i pojawił się rządzący od ćwierćwiecza białoruski przywódca, nie ukrywał, że już dawno nie miał tak dobrego humoru. Postanowił natychmiast podzielić się dobrymi wieściami, korzystając z obecności kamer telewizyjnych. Przekazał więc treść rozmowy z gospodarzem Kremla, z której wynikało, że Rosja skapitulowała w trwającym od ponad roku sporze wokół cen surowców energetycznych i „głębszej integracji" krajów.

Pozostało 87% artykułu
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Jak powstają zdjęcia, które przechodzą do historii?
Kraj
Polscy seniorzy: czują się młodziej niż wskazuje metryka, chętnie korzystają z Internetu i boją się biedy, wykluczenia i niedołężności
Kraj
Ruszył nabór wniosków o świadczenia z programu Aktywny rodzic.
Kraj
Kongres miejsc pamięci jenieckiej: dziedzictwo i strategie dla przyszłości
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kraj
Poznaliśmy laureatów konkursu Dobry Wzór 2024