- Ja jestem zaproszony do Białego Domu jako prezydent Rzeczypospolitej do prezydenta Stanów Zjednoczonych na standardowe spotkanie polityczne dwóch prezydentów. Jestem z tego oczywiście bardzo zadowolony, bo „kto pierwszy, ten lepszy”, w takiej sytuacji, kiedy otwierają się nowe perspektywy współpracy, po ustąpniu lockdownu i po - mam nadzieję - już wkrótce ustąpieniu koronawirusa - tłumaczył Andrzej Duda po spotkaniu z Donaldem Trumpem.

- Mam nadzieję, że ta współpraca gospodarcza będzie się rozwijała - zadeklarował polski prezydent. - Tak, jak nie rozmawiałem z żadnym z kandydatów w poprzedniej kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych, tak samo prowadzę po prostu standardowe działania prezydenckie. To jest moje zadanie, reprezentować Polaków, prowadzić polskie sprawy - dodał w rozmowie z TVN24. 

„Stawianie” na wygraną kandydata republikanów w listopadowych wyborach w USA było przedmiotem kontrowersji przed spotkaniem. - Gdy pracowałem w administracji Clintona, regularnie kontaktowaliśmy się z republikanami, a gdy byłem zatrudniony w administracji Busha – z demokratami. Stosunki z Polską powinny być ponad rozgrywkami politycznymi w USA. Co się stanie, jeśli wybory 3 listopada wygra Joe Biden? – pytał w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Daniel Fried, były ambasador Stanów Zjednoczonych w Warszawie.

Według opublikowanego w środę sondażu „The New York Times” i Siena College, Biden ma obecnie 14 pkt. proc. przewagi nad Trumpem.