Czy się stoi, czy się leży, pięć tysięcy się należy" – głosiło peerelowskie powiedzonko, które nie było Barejowskim przejaskrawieniem, ale rezultatem uważnej i trafnej obserwacji rzeczywistości. Trzeba przyznać, że w Peerelu owe pięć tysięcy należało się przynajmniej za pozorowanie pracy. Tymczasem bardzo nowoczesny i postępowy pomysł dochodu gwarantowanego nawet tego nie wymaga.
Nawiązuję tu do pomysłów niespodziewanie ogłoszonych przez Ruch Polska 2050. Sam Szymon Hołownia starał się wytłumaczyć, oznajmiając, że ów dochód gwarantowany nie miałby być dla wszystkich, ale jedynie dla najbardziej pokrzywdzonych transformacją, czyli górników. Niech będzie, że Hołownia i jego ludzie mieli do początku tylko to na myśli. Jednak samą nowomodną ideą warto się zająć.
Dochód gwarantowany to jeden z tych pomysłów, których głosiciele – na ogół z ekonomicznej lewicy – z politowaniem kiwają głowami, gdy klasyczni liberałowie powtarzają, że to wbrew logice rynku. Dochód gwarantowany jest nowoczesny i dlatego dobry, czytajcie Piketty'ego, a nie Smitha czy Hayeka, liberałowie zaś to jacyś dziadersi nienadążający za rzeczywistością. I tyle.
Sam fakt, iż jakiś pomysł jest nowy, nie czyni go dobrym. Ba, często czyni go złym, bo zasada, że lepsze jest wrogiem dobrego, sprawdza się zaskakująco często. Natomiast idea dochodu gwarantowanego, czyli płacy bez pracy, jest iście szatańska. I kto za to zapłaci? Dochód gwarantowany zrywa istniejące od zarania dziejów powiązanie pracy z wynagrodzeniem. To powiązanie istniało, zanim Fenicjanie wynaleźli pieniądze. Zasada „coś za coś" to jeden z fundamentalnych mechanizmów cywilizacji, nie tylko zachodniej. Wszelkiego rodzaju zasiłki i zapomogi były zawsze traktowane jako pomoc w sytuacji nadzwyczajnej i dla kogoś, kto pracować nie może, a regułą było tutaj dostarczanie ich jedynie tak długo, jak długo trwa ta sytuacja.
Dochód gwarantowany ma inny charakter. To kasa za nic, uniezależniona od sytuacji danej osoby. Wprowadzenie tego rozwiązania uderza we wszystko, co człowiek zbudował przez wieki, bazując zawsze na relacji: płaca za pracę. Zwolennicy dochodu gwarantowanego nie całkiem zdają sobie sprawę z konsekwencji rozwiązania, które proponują. Byłaby to realizacja najgorszej społecznej antyutopii, jaką możemy sobie wyobrazić.