W poszukiwaniu zaginionych Białorusinom pomagają wolontariusze, którzy skrzyknęli się w sieci. Pomagają też rodzinom przetrzymywanych w aresztach. – W ciągu tygodnia przewinęły się tutaj setki ludzi, szukamy prawników oraz doradzamy, jak otrzymać pomoc materialną czy psychologiczną. W mojej grupie jest około 50 wolontariuszy – mówi „Rzeczpospolitej" Waliancin, który woli zachować anonimowość.Odnaleźć bliskich Białorusinom pomaga również Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiosna". Tam z kolei twierdzą, że na liście nadal poszukiwanych może być nawet ponad 80 osób.
– Dostajemy telefony od ludzi, których bliscy zaginęli po 9 sierpnia. Wielu się nie zgłasza do mediów, przygotowujemy własną listę, którą w najbliższym czasie opublikujemy – mówią „Rzeczpospolitej" w „Wiośnie". W poniedziałek w spisie poszukiwanych portalu tut.by (we wtorek było tam ponad 20 nazwisk) znalazł się Andrej Sudas, pracownik stołecznej fabryki MZKT, produkującej pojazdy ciężarowe i podwozia. Tego dnia wdał się w ostrą wymianę zdań z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką, który próbował namówić robotników do zakończenia strajku. – Później podeszła do niego służba bezpieczeństwa Łukaszenki. Przetrzymano go gdzieś kilka godzin, ale dzięki błyskawicznej reakcji niezależnych mediów wrócił do domu – mówi Jekaterina, znajoma Andreja.
Tymczasem na pomoc represjonowanym Białorusinom przyszła inicjatywa „BY_help", która w ciągu tygodnia zebrała już niemal 10 mln złotych. Wcześniej m.in. pomagała walczącym z pandemią białoruskim lekarzom i pielęgniarkom, mobilizując rodaków na Facebooku, również tych mieszkających poza granicami kraju. Chodzi przede wszystkim o wsparcie Białorusinów obciążonych karami finansowymi za udział w pokojowych demonstracjach oraz pomoc medyczną i prawną.
Tymczasem strajkujący niemal w całym kraju pracownicy najważniejszych dla gospodarki przedsiębiorstw (m.in. MAZ, MTZ, BiełAZ, Biełaruśkalij oraz rafinerie w Nowopołocku i Mozyrzu) skrzykują się w sieciach społecznościowych (przeważnie w odpornym na blokadę władz Telegramie) i tworzą komitety strajkujących. W ten sposób powstał już Narodowy Komitet Strajkujących, który domaga się odejścia Łukaszenki i wolnych wyborów. Powstał też Fundusz Solidarności, który od piątku zebrał na Facebooku ponad 3,7 mln złotych. Zapewnia wsparcie każdemu, kto z powodu strajku straci pracę czy wynagrodzenie.
– Zgłaszają się biznesmeni oraz mnóstwo białoruskich przedsiębiorców, którzy są gotowi pomagać strajkującym. Właściciele restauracji i knajp oferują np. darmowe posiłki. Ktoś inny – pomoc w opiece nad dziećmi – mówi „Rzeczpospolitej" Eduard Palczys, jeden z najbardziej znanych niezależnych blogerów i współinicjator Funduszu Solidarności.