Nawet pięć lat w więzieniu – taka kara grozi Pawłowi Chojeckiemu, pastorowi niewielkiej wspólnoty protestanckiej Kościół Nowego Przymierza z siedzibą w Lublinie. Powód? M.in. publiczne znieważanie prezydenta. Zarzuty pastor usłyszał w grudniu, a pod koniec marca ruszył jego proces.
To kolejna sprawa po tym, jak o zniesławienie głowy państwa został oskarżony pisarz Jakub Żulczyk. W przypadku tego ostatniego poszło o zdanie „Andrzej Duda jest debilem" użyte w mediach społecznościowych. Pisarz odniósł się w ten sposób do wpisu Dudy, w którym nie pogratulował Joemu Bidenowi zwycięstwa w wyborach, ale tylko „udanej prezydenckiej kampanii".
Szereg wyzwisk
U pastora arsenał określeń pod adresem Dudy był dużo bogatszy. Z aktu oskarżenia wynika, że nazwał go „śpiochem", „agentem śpiochem", „gó...m w błyszczącym papierku", „małym świetlikiem, raczej z kibla świetlikiem", „jełopem skończonym", „baranem", „zdrajcą", „tchórzem skończonym" i „Dudaszem".
Do publicznego znieważenia miało dojść podczas nagrań emitowanych w internetowej telewizji „Idź Pod Prąd". Ten kanał na YouTube jest najbardziej znaną inicjatywą pastora. Do 2018 roku Chojecki występował w nim z Marianem Kowalskim, narodowcem i byłym kandydatem na prezydenta, a niektóre nagrania mają ponad 100 tys. odsłon.
W rozmowie z „Rzeczpospolitą" Paweł Chojecki przekonuje, że prezydenta nie znieważał. – Nie miałem tego na celu. Komentowałem jego działania polityczne i używałem języka, który dziś jest charakterystyczny dla debaty politycznej w Polsce – mówi. – Zaangażowałem się w kampanię Dudy w 2015 roku, cieszyłem się z jego wygranej, a opisywane przez prokuraturę wypowiedzi padły, gdy sprzeniewierzył się obietnicom wyborczym – wyjaśnia.