Jak pisaliśmy we wtorkowym wydaniu „Rzeczpospolitej”, w prokuraturze w Zwoleniu od ubiegłego roku toczy się śledztwo w sprawie molestowania nieletnich przez ks. Stanisława S., legendę radomskiej Solidarności. Status poszkodowanych ma dziewięć osób. Miały być molestowane przez kapłana w latach 80. XX w. Śledztwo miało zakończyć się do końca kwietnia jest przedłużone.
Doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła m.in. radomska kuria. Jednak o tym, że ksiądz mógł molestować małoletnich, władze kościelne wiedziały od jesieni 2013 r. Biskup radomski Henryk Tomasik spotkał się wówczas z jedną z ofiar ks. S. Mężczyzna złożył przed kanclerzem kurii zeznanie. Prokuratury nie zawiadomiono,ograniczono się tylko do rozmowy z ks. S., który zaprzeczył oskarżeniom.
Dowiedz się więcej: Kto tuszował pedofilię w Radomiu?
Dlaczego nie wszczęto postępowania kościelnego? Ksiądz Edward Poniewierski, kanclerz kurii w Radomiu i jej rzecznik prasowy, wyjaśniał, że mężczyzna, który był wtedy w kurii, nie złożył żadnego pisemnego oskarżenia. – Nie zostawił żadnych swoich danych osobowych i nie pojawił się na umówionym spotkaniu. Nie było więc możliwości dalszego kontaktu – twierdził.
W wydanym we wtorek oświadczeniu, opublikowanym na stronie diecezji, ks. Poniewierski napisał, że „zapoznałem się z artykułem na temat Diecezji Radomskiej zamieszczonym w „Rzeczpospolitej” i potwierdza, że przekazał autorowi wszelką wiedzę, jaką dysponuje w opisanej sprawie”.
„Wyrażam też szczery żal wobec zdarzeń, które mogły mieć miejsce i krzywdy osób, które ich doświadczyły. Ufam, że ustali je i wyjaśni postępowanie prokuratorskie oraz kanoniczne” - dodał kanclerz kurii.