Aż 181,8 mln zł wyniosła w 2020 r. suma wydatków z Funduszu Kościelnego. Tak wynika z kontroli NIK wykonania budżetu państwa w części „wyznania religijne oraz mniejszości narodowe i etniczne", do której dotarła „Rzeczpospolita". I jest to historyczny rekord, bo fundusz jeszcze nigdy nie pochłonął tak dużo.
Powstał jeszcze w czasach stalinowskich, gdy państwo odebrało Kościołowi mienie tzw. ustawą o przejęciu dóbr martwej ręki. Fundusz powołano w ramach rekompensaty. Pierwotnie służył głównie konserwacji i budowie świątyń, a obecnie rząd w większości finansuje z niego składki zdrowotne i emerytalne osób duchownych, jednak nie tylko rzymskokatolickich, bo fundusz działa też na rzecz innych Kościołów i związków wyznaniowych.
I jego wysokość szybko rośnie. Jeszcze na początku lat 90. wynosił, uwzględniając denominację, poniżej 10 mln zł rocznie. Do 2012 r. było to poniżej 100 mln. W 2016 r. wzrósł do 145,3 mln zł, w 2017 r. – 158,5 mln, w 2018 r. – 176,3 mln, a w 2019 r. nieco spadł do 170,7 mln zł. Kwota z 2020 r. jest więc o ponad 11 mln wyższa niż przed rokiem. Z kontroli NIK wynika, że pierwotnie zaplanowano tylko 140,8 mln zł, ale plan skorygowano.
Rekordowe wydatki
Dlaczego fundusz puchnie? „Wysokość Funduszu Kościelnego wzrosła z powodu zwiększenia minimalnego wynagrodzenia. Wzrost minimalnego wynagrodzenia powoduje wzrost składek ZUS, co przekłada się na konieczność przekazania przez Fundusz Kościelny wyższych środków na konto ZUS" – wyjaśnia wydział prasowy MSWiA.
Jednak wzrost wydatków jest też częściowo skutkiem decyzji rządu PiS, który zdecydował, że z funduszu, który za rządów PO-PSL służył wyłącznie finansowaniu składek, będzie też pokrywana działalność charytatywno-opiekuńcza oraz konserwacje i remont obiektów sakralnych. Np. w 2019 r. poszło na ten cel 18 mln zł.