Czy powrót Donalda Trumpa do Białego Domu byłby zagrożeniem dla Polski i całego Zachodu? — Proszę wybaczyć, że tak powiem, ale na ile poważny jest Trump? — pytał w rozmowie z „Rzeczpospolitą” gen. Waldemar Skrzypczak, zauważając, że „my tę narrację Trumpa znamy od wielu, wielu lat”. — To nie jest nic nowego, co on powiedział teraz — ocenił, nawiązując do słów byłego prezydenta USA i prawdopodobnego kandydata Partii Republikańskiej w wyścigu o kolejną prezydenturę, który na wiecu w Karolinie Południowej stwierdził, że nie ruszyłby z pomocą sojusznikowi, który nie wydaje wystarczająco dużo na obronność i zachęcałby Rosję, by zrobiła z nim, co się jej podoba.
— Mnie Trump nie zaskoczył, spodziewałem się jeszcze większych numerów w jego wykonaniu. Natomiast moim zdaniem nie przekłada się w ogóle to na to, co on deklaruje — powiedział były dowódca Wojsk Lądowych. — Po pierwsze, Amerykanie nie wyjdą z NATO, ponieważ Amerykanie potrzebują NATO. Przykład: Morze Czerwone, gdzie Francuzi i Brytyjczycy wspierają flotę amerykańską. I tak będzie również w przypadku, gdyby doszło do jakiegokolwiek konfliktu w rejonie Pacyfiku — tłumaczył.
Gen. Waldemar Skrzypczak: Bez NATO będzie Amerykanom wszędzie ciężko
— Druga rzecz, moim zdaniem w narracji Trumpa jest szantaż, skierowany do państw europejskich, które nie świadczą nakładów na obronę swoją w wystarczającej wielkości, czyli 2 proc. PKB, które on określił. Czy to wywoła jakikolwiek oddźwięk? Moim zdaniem to już się dzieje, ponieważ wiele państw to realizuje. Oczywiście, efekty tego to jest proces, więc to będzie trwało. Ale generalnie wszystkie państwa europejskie się mobilizują przynajmniej od roku i zwiększają swoje nakłady — zwrócił uwagę generał.
Czytaj więcej
Minister obrony Francji, Sebastien Lecornu, zapowiedział w Brukseli, gdzie odbywa się szczyt ministrów obrony państw NATO, zwiększenie wydatków na obronność w 2024 roku.
Skrzypczak krytycznie odniósł się do słów byłego prezydenta USA, który już wcześniej deklarował, że „zakończyłby wojnę na Ukrainie w jeden dzień”. — Trump nie skończy wojny. Wojnę skończy Putin i być może już po wyborach prezydenckich ogłosi zwycięstwo w „operacji specjalnej”, bo przecież ta „operacja specjalna” trwa dwa lata. On obiecywał szybkie zakończenie procesu „denazyfikacji” Ukrainy, „wyzwolenia” części terytorium Rosji, czyli wschodniej Ukrainy. Więc Putin prawdopodobnie na talerzu, dla Rosjan, w podziękowaniu za wybór kolejny raz na prezydenta, ofiaruje im zwycięstwo w „operacji specjalnej”. Nie końca wojny, ale zwycięstwo w „operacji specjalnej” — mówił były wiceminister obrony narodowej, nawiązując do propagandowego określenia, jakim w Rosji nazywa się agresję na Ukrainę. Jego zdaniem formalne zakończenie „operacji” mogłoby nastąpić już jesienią tego roku.