Podpalacze atakowali w całej Rosji, od Petersburga po Buriację. W niektórych miejscach (np. w Petersburgu czy Moskwie) nawet dwukrotnie. Znaczną część podpalaczy („łatwowiernych podpalaczy” – jak nazwał ich jeden z rosyjskich portali) stanowią emeryci, niektórzy nawet po osiemdziesiątce.
Wszystkich szybko łapano i wtedy się okazywało, że byli szantażowani przez jakichś telefonicznych oszustów. Ci, w zamian za umorzenie kredytów, niewszczynanie spraw sądowych etc. kazali im … podpalać komisje rekrutacyjne.
Odwracanie uwagi
Dobrze to chyba ilustruje przypadek 53-letniego mieszkańca Petersburga, który w centrum miasta rzucił dwie butelki z koktajlem Mołotowa w budynek komisji rekrutacyjnej. Podobno od połowy lipca dzwonili do niego telefoniczni oszuści, którzy namówili ofiarę na wzięcie kilku kredytów.
Czytaj więcej
Drugi raz w ciągu trzech dni ukraińskie drony trafiły w budynki w mieście.
Potem skontaktował się z nim „pracownik służby bezpieczeństwa banku German Aleksandrowicz” i zaproponował pomoc w biedzie, jaką już się stały spłaty wziętych kredytów. German zaproponował ofierze rozmowę z kolejną osobą, która „mogłaby pomóc” – „oficerem kontrwywiadu FSB Kolesnikowem”.