Od kilku tygodni białoruskie media rządowe przekonywały, że przeprowadzający się na Białoruś „zbuntowani” najemnicy Grupy Wagnera będą się zajmować szkoleniem białoruskiej armii. Niezależne białoruskie media podają, że w ciągu kilku ostatnich dni na Białoruś wjechały już trzy kolumny samochodów z flagami Grupy Wagnera. Zbudowano dla nich namiotowe miasteczko pod Osipowiczami, 100 km na południowy wschód od Mińska.
Z wypowiedzi wysokiej rangi rosyjskich polityków wynika, że obecność wagnerowców na Białorusi ma na celu nie tylko szkolenie żołnierzy Aleksandra Łukaszenki.
Czytaj więcej
Rosyjscy najemnicy mają zasilić białoruską armię. Służby Łukaszenki tymczasem tropią posiadaczy Kart Polaka i grożą odebraniem obywatelstwa opozycjonistom.
– Jest taki korytarz suwalski. I ten korytarz suwalski w razie czego jest nam bardzo potrzebny. Mowa jest o tym, że jest gotowa pięść uderzeniowa, która ten nieszczęsny korytarz zajmie w ciągu kilku godzin – ogłosił w rządowej stacji Rossija 1 generał Andriej Kartapołow. Obecnie stoi na czele komisji obrony w Dumie, do 2021 roku był wiceministrem obrony i stał na czele zarządu wojskowo-politycznego rosyjskich sił zbrojnych.
Gdy prowadzący program i naczelny propagandysta Kremla Władimir Sołowiow przypomniał, że wagnerowcy „oddali swoje uzbrojenie”, Karpapołow odparł: „Oddali jedno, otrzymają drugie”. Media rosyjskie podchwyciły wypowiedź wpływowego generała i przypominają, że korytarz suwalski to ewentualne utworzenie połączenia z obwodu kaliningradzkiego z Białorusią i odcięcie państw bałtyckich od reszty NATO. Zarówno w Wilnie, tak i w Warszawie nie lekceważą zagrożenia.