Rosyjska armia rozpaczliwie okopuje się na Ukrainie

Nieuchronnie zbliża się początek ukraińskiego kontrataku, rosyjska armia rozpaczliwie okopuje się.

Publikacja: 03.05.2023 21:00

Na froncie w stepach już pojawiły się podobno nowe oddziały ukraińskie i zaczęły wybijać Rosjan z ok

Na froncie w stepach już pojawiły się podobno nowe oddziały ukraińskie i zaczęły wybijać Rosjan z okopów w kierunku Melitopola

Foto: AFP

– Jeszcze za wcześnie. Przez kilka dni będzie jeszcze padać, potem ziemia będzie podsychać […] minimum tydzień po zakończeniu deszczy. Ziemia przesiąknięta jest obecnie wodą, trudno się po niej przemieszczać. Można w lasach, po utwardzonych drogach, ale nie da się jeszcze prowadzić masowych działań bojowych. Myślę, że nie wcześniej niż w rejonie 5–7 maja – wyjaśniał niedawno dziennikarzom ukraiński ekspert wojskowy Roman Switan, kiedy może ruszyć kontrofensywa.

Ale Rosjanie szykują się do niej już od sierpnia ubiegłego roku, gdy najemnicy z Grupy Wagnera zaczęli budować pierwsze umocnienia obronne. Początkowo stawiali tylko tzw. zęby smoka (betonowe piramidy mające zatrzymać broń pancerną). Potem prawie na całej linii frontu kopano okopy, schrony, stawiano betonowe bunkry.

Rekord świata

„Rosyjskie wojsko zbudowało jeden z najbardziej rozległych systemów fortyfikacyjnych na świecie, mając nadzieję, że zatrzyma on ukraiński atak” – opisał go były grecki wojskowy Stavros Atlamazoglou.

Czytaj więcej

Prigożyn przekonuje Kreml do przejścia do defensywy na wschodzie Ukrainy

Umocnienia ciągną się przez zaporoskie stepy, od wschodniego brzegu Dniepru po północny odcinek frontu w okolicach Kreminnej. „Gdzieś tak około tysiąca kilometrów, a w głąb na 100 kilometrów, do azowskiego wybrzeża czy czarnomorskiego, i w głąb na około 100 kilometrów na frontach w obwodach donieckim i ługańskim” – podsumowuje ogrom prac jeden z ukraińskich wojskowych.

Wszystkie okupowane miasta na południe od linii frontu otoczone są już umocnieniami (m.in. Melitopol czy Tokmak). Do ich budowy Rosjanie zwozili robotników z głębi Rosji, głównie imigrantów z Azji Środkowej. Miejscowi kolaboranci nawołują też do tworzenia „pospolitego ruszenia”, które wspierałoby patrole okupacyjnych wojsk, ale nie widać chętnych do wstępowania do nich.

Jednocześnie okopy kopane są w samej Rosji, w obwodach graniczących z Ukrainą: briańskim i kurskim. Rosyjscy wojskowi podchwycili pomysł „pospolitego ruszenia”, ale w samej Rosji miałoby ono wzmocnić ochronę granicy.

– Pozostaje dla mnie zagadką, po co Rosjanie z oślim uporem ryją okopy na krymskim wybrzeżu. Szykują się do odparcia jakiejś operacji desantowej? – dziwił się ukraiński pułkownik Władysław Sielezniow. Ukraina ma obecnie szczątkową marynarkę wojenną.

Ale kopią też ogromny system umocnień w północnej części półwyspu, próbując zagrodzić drogę ewentualnemu ukraińskiemu natarciu w głąb Krymu. „W 1941 roku półwyspu broniło około 80 tys. radzieckich żołnierzy, przez Przesmyk Perekopski atakowało go niemieckie zgrupowanie mające ok. 20 tys. żołnierzy. Umocnienia były równie silne i nic nie dały. Przewaga w artylerii i czołgach okazała się decydująca” – przypomniał jeden z zachodnich ekspertów.

Zwycięska klęska

Z amerykańskich dokumentów wojskowych, które wyciekły ostatnio do internetu, wynika jednak, że w Waszyngtonie wątpią, by ukraińskiej armii udało się całkowicie przerwać lądowe połączenie z Krymem. Jednak jeszcze w grudniu ubiegłego roku dowódca ukraińskiej armii, gen. Walery Załużny, sugerował, że jego oddziałom wystarczyłoby wyzwolenie Melitpola, skąd mogłyby dosięgnąć rakietami do Mostu Krymskiego, jak i ostrzeliwać nadbrzeżne drogi na Krym.

Po rosyjskiej stronie frontu panuje natomiast – co podkreślają zachodnich analitycy – chaos. Poczynając od najwyższych dowódców, których prezydent Władimir Putin zmienił już 17 razy od początku wojny. Niekończące się dymisje wywołały bałagan na zapleczu, ale i na froncie poszczególne oddziały nie umieją współpracować ze sobą.

Czytaj więcej

ISW: Zmiany w rosyjskim dowództwie uniemożliwiają prowadzenie spójnej kampanii na Ukrainie

Możliwe, że przynajmniej część urzędników na Kremlu zdaje sobie z tego, jak naprawdę wygląda sytuacja. W każdym razie niedawno rozesłano stamtąd instrukcje dla mediów co i jak mają mówić o wojnie w Ukrainie.

„Nie zmniejszać oczekiwań w stosunku do oczekiwanego kontrataku Ukrainy przy wsparciu NATO […] i nie mówić, jakoby Kijów nie było do niego gotów. (Stawiać akcent na to, że) zachodnie kraje we wszelki sposób wspierają Ukrainę” – opisuje niezależny portal Meduza zawartość instrukcji. „Jeśli atak się nie uda, będzie można mówić, że armia umiejętnie odbiła przeważające siły wroga. Jeśli Ukraina osiągnie jakieś sukcesy i zajmie jakieś tereny, to da się to wyjaśnić: cały Zachód skupił ogromne zasoby na froncie, ale jego wysiłki – w porównaniu z osiągnięciami – są skromne. Czyli armia, tak w ogóle, też dała sobie radę” – wyjaśniali Meduzie urzędnicy z Kremla.

A może odwrót

– Na froncie w okolicach Chersonia i Zaporoża Rosjanie mają już po kilka linii obrony, ale nie zatrzymają dobrze wyszkolonych wojsk z silnym wsparciem inżynieryjnym. Dlatego już widać przygotowania Rosjan do wycofania się stamtąd. Świadczy o tym samo rozmieszczenie umocnień czy garnizonów. Z kierunku chersońskiego szykują się do odwrotu w stronę Krymu, a z zaporoskiego na Mariupol, Rostów nad Donem – w stronę Donbasu – wyjaśnia Switan.

Nie wiadomo, ile sprzętu inżynieryjnego zdołała zgromadzić ukraińska armia, ale specjalne wozy bojowe do niszczenia umocnień dostała z Niemiec, Danii i Norwegii. Nawet liczebności ewentualnej grupy uderzeniowej nie udaje się ustalić, choćby w przybliżeniu. Szacunki wahają się od 12 do 22 brygad (i od 20 tys. do 60–70 tys. żołnierzy).

Ale część zachodnich mediów, analityków, jak i ukraińskich żołnierzy, twierdzi, że kontratak już się zaczął. – Wszyscy oczekują, że Ukraina wygra jednym uderzeniem. Ale to tak nie działa – mówił jeden z żołnierzy. Na froncie w stepach już pojawiły się podobno nowe oddziały ukraińskie i zaczęły wybijać Rosjan z okopów w kierunku Melitopola. Podobnie w okolicach atakowanej od kilku miesięcy Awdijiwki (na północnych przedmieściach Doniecka). Rosyjscy blogerzy zaczęli alarmować, że Ukraińcy wbili się tam na głębokość 1,5 kilometra w rosyjską obronę.

W dodatku pojawił się kolejny front. – Widać już, że rosyjska armia nie ma ciągłej i silnej linii obrony na lewym brzegu. To raczej takie ogniska oporu, pomiędzy którymi działają nasi partyzanci i dywersanci – mówił jeden z ukraińskich ekspertów o tym, co obecnie dzieje się nad Dnieprem.

– Jeszcze za wcześnie. Przez kilka dni będzie jeszcze padać, potem ziemia będzie podsychać […] minimum tydzień po zakończeniu deszczy. Ziemia przesiąknięta jest obecnie wodą, trudno się po niej przemieszczać. Można w lasach, po utwardzonych drogach, ale nie da się jeszcze prowadzić masowych działań bojowych. Myślę, że nie wcześniej niż w rejonie 5–7 maja – wyjaśniał niedawno dziennikarzom ukraiński ekspert wojskowy Roman Switan, kiedy może ruszyć kontrofensywa.

Pozostało 93% artykułu
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1004
Konflikty zbrojne
Senator Republikanów: Donald Trump ma dla Ukrainy "dobry interes"
Konflikty zbrojne
Republikański senator o wojnie na Ukrainie: Negocjacje z tyranem? Oszukujemy samych siebie
Konflikty zbrojne
Wałerij Załużny wskazuje, kiedy w wojnie Rosji z Ukrainą może nastąpić przełom
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Konflikty zbrojne
Nadzwyczajne rozmowy Ukraina - NATO po ataku nową rosyjską rakietą