– Rosja nie gra na remis. Kreml cały czas próbuje zająć jeszcze więcej ukraińskich terytoriów i wymusić na Kijowie inne ustępstwa. Ma nadzieję odtworzyć swą siłę ofensywną poprzez mobilizację. Moskwa nigdy nie porzuciła początkowych, ambitnych celów – sądzi analityk Rob Lee z amerykańskiego Foreign Policy Reaserch Institute.
Potwierdzają to Ukraińcy. – Rosjanie koncentrują siły w wioskach na południu obwodu donieckiego, nie mniej niż cztery tysiące żołnierzy – informuje doradca ukraińskiego burmistrza Mariupola, Petr Andriuszczenko.
Czytaj więcej
Szef ukraińskiego wywiadu Kyryło Budanow uważa, że w tym roku Rosja skupi się na zajęciu kolejnych terytoriów w obwodach donieckim i ługańskim. Próba odebrania Krymu, w jego ocenie, nie spotka się z atomową odpowiedzią Rosji.
Nieustanny szturm
Ale to tylko jedna z wielu jednostek zbierających się na zapleczu frontu. Ukraiński wywiad szacuje, że obecnie rosyjska armia inwazyjna liczy ponad 320 tys. żołnierzy. Ci z południa obwodu donieckiego zostaną pewnie wysłani do ataku na Wuhłedar.
– Trwa przygotowanie do natarcia. Ale tak naprawdę atak już się zaczął po rosyjskim Bożym Narodzeniu (7 stycznia – red.). Na około 100 kilometrach donieckiego frontu zaczął się nacisk, Rosjanie prą od Wuhłedaru do Sołedaru, praktycznie na całym tym froncie. Plus w ciągu ostatniego tygodnia zaczęli atakować od strony obwodu kurskiego. Już zaczynają nas cisnąć na północy frontu (w obwodzie ługańskim – red.) w rejonie Kupianska i Swatowego – opisuje ukraiński analityk wojskowy, były lotnik Roman Switan.