Miasta pod okupacją zamknięto, nikomu nie wolno ich opuszczać. Po ulicach krążą dwu–trzyosobowe „komisje wyborcze”, które w towarzystwie wojskowych patroli dobijają się do mieszkań, domagając się oddawania głosów.
Moskwa prawdopodobnie ogłosi, że w tym wymuszonym i dziwacznym głosowaniu za przyłączeniem do Rosji wzięło udział od 75 do 90 proc. mieszkańców okupowanej części Ukrainy. Większość „głosujących” oczywiście będzie „za”.
Czytaj więcej
Podpisana przez Władimira Putina 21 września ustawa o „częściowej mobilizacji” szybko zamieniła się w wyłapywanie wszystkich mężczyzn (zarówno zdolnych, jak i niezdolnych do noszenia broni) w regionach, gdzie władze spodziewały się natknąć na najmniejszy opór. Na pierwszy ogień poszedł Daleki Wschód i Syberia oraz rejony zamieszkałe przez mniejszości narodowe. W wiosce Tiumieniewo w obwodzie kemerowskim do wojska zabrano wszystkich mężczyzn, zostały tam tylko kobiety i dzieci.
Nikt nie wie, do czego tę procedurę wykorzysta prezydent Putin. Na razie zniknął z przestrzeni publicznej, prawdopodobnie wyjechał do swej rezydencji w pobliżu Wałdaju. Bez jego udziału policja tłumiła antywojenne manifestacje w kilkudziesięciu miastach, a wojsko próbuje przeprowadzić mobilizację.
Przegrywana wojna
Jednocześnie nad rosyjską armią zawisła groźba poniesienia kolejnej klęski, znów w tym samym rejonie frontu. Ukraińcy przedostali się na tyły Rosjan broniących miejscowości Łyman i mogą zamknąć ich w okrążeniu.