– Mam pełnomocnictwa od samego prezydenta, wszystkich innych mam gdzieś. Ja muszę wygrać tę wojnę za wszelką cenę – tak do więźniów łagru pod Tułą przemawiał człowiek podający się za Jewgienija Prigożina. 150 skazanych zgłosiło się do walki.
Prigożin, „kucharz Putina”, sam był więźniem, jeszcze w ZSRR był dwukrotnie skazywany, w tym za stręczycielstwo nieletniej. – Odsiedziałem na Północy – mówił „łysy, niewysoki mężczyzna z gwiazdą Bohatera Rosji na piersi” więźniom w łagrze pod Jarosławlem. Skazańców, którzy go słyszeli i widzieli („na dziedziniec wygonili wszystkich, nawet tych z kwarantanny”), odnaleźli dziennikarze niezależnego rosyjskiego portalu „Mediazona”.
Czytaj więcej
Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, zapewnił, że porozumienie Rosji z Turcją w sprawie częściowego przejścia na waluty narodowe w relacjach handlowych, nie jest wymierzone w amerykańskiego dolara.
Werbuje więźniów ze wszystkich łagrów aż po Ural (na razie nie ma wiadomości z Syberii). Z każdej „zony” jest od 100 do 300 chętnych.
Prigożin zrobił karierę najpierw jako restaurator w Petersburgu, a potem jako dostawca kateringu na Kreml (stąd jego przezwisko). Nie przeszkodziły mu w tym poprzednie wyroki. W 2014 r. powstała „prywatna firma wojskowa Wagner”, której jest podobno założycielem (tak jak i petersburskiej „fabryki trolli”). Najemnicy walczyli w Donbasie i Syrii. Ale w 2018 r. Prigożin skonfliktował się z dowództwem rosyjskiej armii, gdyż zaczął w Syrii wykonywać zadania innych zleceniodawców. Doprowadziło to jego najemników – pozbawionych wsparcia – do klęski w lutym 2018 r. pod Dair az-Zur w starciu z oddziałami amerykańskimi.