Pytanie „Rzeczpospolitej” o to, czy coraz bardziej zdesperowany porażką ukraińskiej kampanii Władimir Putin nie sięgnie po broń atomową, wywołuje u szefa ukraińskiej dyplomacji Dmytra Kułeby wyraźną irytację.
– Całe to rozumowanie, aby obawiać się, że Putin zrobi coś drastycznego, zakończyło się porażką. Od lat słyszeliśmy: nie róbcie tego czy tamtego albo nie zrobimy dla was tego czy tamtego, bo to sprowokuje Putina. To właśnie takie dowody słabości doprowadziły do wojny. Musimy więc porzucić podobny sposób myślenia. Nie ma lepszego sposobu wspierania Ukrainy i pokonania Putina, jak przekazanie nam takiej broni, jakiej potrzebujemy, oraz nałożenie na Rosję najsurowszych sankcji. Każda inna logika pracuje na korzyść Putina – mówi minister.
Jednak przyciśnięty uwagą, że to jednak Amerykanie, a nie Ukraińcy mieli rację ostrzegając od jesieni przed rosyjską inwazją, więc i dziś mogą słusznie ostrzegać przed użyciem przez Kreml broni atomowej, Kułeba mówi „Rzeczpospolitej”: – Nie twierdzę, że nie ufamy Stanom Zjednoczonym. Wskazuję tylko, że przez taką logikę nie mamy dziś skutecznej broni, aby zniszczyć wszystkie rakiety, które nadlatują z Rosji. To samo dotyczy każdego innego rodzaju broni, którą wykorzystuje Rosja. Owszem, musimy być gotowi na wszystko. Ale nadal nie mamy wszystkiego, o co prosimy – podkreśla szef dyplomacji.
Nie ma lepszego sposobu wspierania Ukrainy i pokonania Putina, jak przekazanie nam takiej broni, jakiej potrzebujemy
Desperacja ministra jest zrozumiała. Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan przyznał we wtorek, że rosyjskie wojsko będzie nadal „szerzyło terror” wśród ludności cywilnej, tylko że w innej części kraju. Potwierdza to Wołodymyr Zełenski. – Będą robili to samo, tylko w rejonie Donbasu, w rejonie Charkowa. Ale jeszcze brutalniej.