Ciężarna kobieta na noszach ewakuowana ze zbombardowanego szpitala, ranna matka przytulająca zawinięte w koce maleństwo, ratujący pacjentki lekarze przedzierający się przez zwały gruzu w zniszczonych pomieszczeniach. Takie zdjęcia z Mariupola obiegły w środę wieczorem świat. Rosyjskie pociski trafiły w szpital dziecięcy i oddział położniczy.
Czytaj więcej
Rosja zaprzecza, że w środę dokonała ataku bombowego na szpital dziecięcy i położniczy w Mariupolu. Zdaniem Kremla była to "zainscenizowana prowokacja".
Miejscowe władze w czwartek nad ranem poinformowały, że zginęły trzy osoby, w tym jedno dziecko. 17 zostało rannych. Oblężone od kilkunastu dni przez rosyjskie siły miasto przeżywa katastrofę humanitarną, której dawno nie było w tej części świata.
Historia znana Putinowi
„Każdy Rosjanin dowiedział się o oblężeniu Leningradu podczas II wojny światowej. Niestety, historia się powtórzyła, ale teraz to rosyjski rząd okrutnie głodzi ukraińskie miasta” – napisał na Twitterze sekretarz stanu USA Antony Blinken, ilustrując wpis zestawieniem dwóch zdjęć. Na jednym matka z dzieckiem na rękach w okrążonym przez hitlerowców w 1942 roku Leningradzie (ofiarami trwającej 872 dni blokady padły wówczas setki tysięcy cywilów), na drugim zdjęciu matka z niemowlęciem w Mariupolu oblężonym w 2022 roku przez rosyjską armię.
To mocne porównanie zapewne nie spodoba się prezydentowi Rosji. Rodzice pochodzącego z Leningradu (obecnie Petersburg) Władimira Putina przeżyli blokadę miasta przez Niemców. Dzisiaj w wyniku rozpoczętej przez niego „operacji wyzwoleńczej”, mieszkańcy Mariupola od ponad tygodnia nie mają prądu, wody, gazu i ogrzewania. A od kilku dni utrzymują się tam w nocy temperatury na poziomie 6 i 7 stopni Celsjusza poniżej zera. Nie ma leków ani żywności.