Emocjokracja – to jest najcelniejsze określenie na opisanie funkcjonowania współczesnych państw, wciąż nazywających się demokratycznymi. W emocjokracjach, jak sama nazwa wskazuje, kluczowe nie są analiza, rozsądek, umiar, lecz emocje. Przy czym najlepiej jest, jeśli podglebiem do tych emocji jest wszczepianie ludziom poczucia, że ulegając im, mogą poczuć moralną wyższość. Stąd taka popularność różnego rodzaju wzmożeń, w przypadku których wyborcy mają wrażenie, że współuczestniczą w jakiejś szlachetnej krucjacie.
Nakręcanie emocji jak po drastycznych wypadkach drogowych
Populistyczni politycy czy kreatorzy opinii żerują na tym bez oporów. Miał miejsce jakiś drastyczny wypadek samochodowy? Nakręćmy emocje przeciwko „drogowym mordercom” i wprowadźmy zestaw skrajnie restrykcyjnych przepisów. Nic to, że żaden z nich nie zapobiegłby temu wypadkowi. Ba, żaden nie ma nic wspólnego z problemem, który wychodzi na jaw przy okazji podobnych zdarzeń. Ważne, że lud się wzmoże i uzna, że coś robimy. Nikt przecież nie zarzuci nam, że uprawiamy populizm, bo oskarżymy go, że broni „zbrodniarzy za kółkiem”.
Emocjokracja wzięła sobie ostatnio na cel, prócz „drogowych morderców”, alkohol. Gdyby posłuchać opowieści niektórych aktywistów, można by mieć wrażenie, że to absolutnie największe zło, z jakim przyszło nam się współcześnie mierzyć, a Polacy są największymi alkoholikami na planecie. Tymczasem w statystyce alkoholizmu WHO nasz kraj zajmuje dopiero 60. miejsce, czyli jesteśmy idealnie w środku stawki. W europejskich statystykach spożycia czystego alkoholu per capita nigdy nawet nie otarliśmy się o pudło. Więcej od nas wypijają choćby Bałtowie czy Niemcy.
Czytaj więcej
Skandal z alkotubkami przypomina o problemie „małpek”. A ten rynek, mimo spadków, nadal jest wart 6 mld zł, czyli 12 proc. całego rynku alkoholi. Jedna czwarta „małpek” jest sprzedawana do południa.
Całkowicie zakazać sprzedaży alkoholu przez internet
Lecz wzmożenie trwa, bo na wzmożeniu jedni robią pieniądze („Wpłać na moją szlachetną działalność – walczę z alkoholizmem!”), a inni politykę. Tak jak pani minister Izabela Leszczyna, która co prawda nie jest w stanie zapewnić cywilizowanych standardów, gdy idzie o czas oczekiwania na dostęp do usług medycznych, ale za to zamierza zakazać całkowicie sprzedaży alkoholu przez internet.