Jerzy Haszczyński: Zwyczajne mordowanie

Czy dlatego, że stoi za nimi atrakcyjny surowcowo Kreml, rosyjscy dowódcy mieliby spać spokojnie? Czy zbrodniarze i rzeźnicy przestają być zbrodniarzami i rzeźnikami tylko dlatego, że ich kraj zasiada na stałe w Radzie Bezpieczeństwa ONZ?

Publikacja: 03.04.2022 21:00

Jerzy Haszczyński: Zwyczajne mordowanie

Foto: AFP

Trzecia dekada XXI wieku. Kilkaset kilometrów od granic Unii Europejskiej i NATO. Tuż obok nas, szczęśliwych ludzi Zachodu. W okolicach wielomilionowej stolicy Ukrainy. Masowe groby. Porzucone zwłoki cywilów na ulicach, trawnikach, niektóre z rękami skrępowanymi taśmą na plecach, z kulą w czaszce. Martwy mężczyzna wplątany w ramę roweru. 

Nie znamy skali tej rosyjskiej zbrodni, nie znamy wielu szczegółów. Ale poznamy. Przede wszystkim nie ogarniamy jej. Nie mieści się nam w głowie. Znamy słowa „wojenne bestialstwo”, „barbarzyństwo okupantów”, „zezwierzęcenie żołnierzy”, ale mieliśmy nadzieję, że w Europie będą już na zawsze odnosiły się do przeszłości. 

Czy zbrodniarze i rzeźnicy przestają być zbrodniarzami i rzeźnikami tylko dlatego, że ich kraj zasiada na stałe w Radzie Bezpieczeństwa ONZ?

Nie, to teraźniejszość. To codzienność rosyjskiej armii ruszającej na podbój. Człowiek nic nie znaczył w sowieckiej Rosji, najwyraźniej nic się nie zmieniło: nadal nic nie znaczy. Przekonywaliśmy się o tym od wielu dni, brak sukcesów na froncie wojskowi nadrabiali okrucieństwem wobec cywilów. Znaliśmy już kadry z Mariupola czy Charkowa, teraz poznaliśmy zdjęcia z podkijowskiej Buczy. Zostaną w naszych głowach na długo. 

Czytaj więcej

Zbrodnia pod Kijowem

Wiemy, kto za to odpowiada. Tak jak wiedzieliśmy, kto odpowiadał za zbrodnie w wojnie jugosłowiańskiej z lat 90. ubiegłego wieku. Miała być ostatnim przykładem bestialstwa i barbarzyństwa w Europie. Została potępiona i wyklęta, a część sprawców – niestety, nie wszystkich – niezależnie od stanowiska, które zajmowali, dosięgła sprawiedliwość. Dlaczego teraz mamy zakładać, że tak nie będzie? Dlatego że Rosjanie mają broń atomową, a bośniaccy Serbowie nie mieli?  Czy dlatego, że stoi za nimi atrakcyjny surowcowo Kreml, rosyjscy dowódcy z Buczy czy Mariupola mieliby spać spokojnie? Czy zbrodniarze i rzeźnicy przestają być zbrodniarzami i rzeźnikami tylko dlatego, że ich kraj zasiada na stałe w Radzie Bezpieczeństwa ONZ?

Te pytania będą męczyć wielu ludzi Zachodu. Powinny przede wszystkim dręczyć polityków i ludzi biznesu, którzy mogą mieć pokusę, by szybko zapomnieć o tej wojnie. Naiwnie dodam: powinny się też pojawić w głowie wielu Rosjan. Ale większość z nich jest zachwycona zwyczajnym rosyjskim mordowaniem.

Trzecia dekada XXI wieku. Kilkaset kilometrów od granic Unii Europejskiej i NATO. Tuż obok nas, szczęśliwych ludzi Zachodu. W okolicach wielomilionowej stolicy Ukrainy. Masowe groby. Porzucone zwłoki cywilów na ulicach, trawnikach, niektóre z rękami skrępowanymi taśmą na plecach, z kulą w czaszce. Martwy mężczyzna wplątany w ramę roweru. 

Nie znamy skali tej rosyjskiej zbrodni, nie znamy wielu szczegółów. Ale poznamy. Przede wszystkim nie ogarniamy jej. Nie mieści się nam w głowie. Znamy słowa „wojenne bestialstwo”, „barbarzyństwo okupantów”, „zezwierzęcenie żołnierzy”, ale mieliśmy nadzieję, że w Europie będą już na zawsze odnosiły się do przeszłości. 

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich