Mocno wiosłujemy, poświęcamy się, wygłaszamy wiele ważnych słów i obietnic. Nigdy w najnowszej historii, my, Zachód, tyle nie wiosłowaliśmy, nie poświęcaliśmy, nie wygłaszaliśmy tylu ważnych słów i obietnic. Nigdy nie zapowiedzieliśmy tylu sankcji, tak nie pomagaliśmy zaatakowanemu państwu i jego obywatelom, jak teraz Ukrainie.
Ale to nie wystarcza. Putin nadal morduje, niszczy miasta, wypędza miliony ludzi, wielu zapewne na zawsze. I wciąż straszy, że ma w zanadrzu broń atomową, chemiczną, biologiczną.
Wojna o Ukrainę trwa już miesiąc. A poprzednie prawie trzy miesiące upłynęły nam na rozważaniach o tym, jak zareagować na bezczelne groźby Rosji, które 24 lutego stały się przerażającą rzeczywistością. Najpierw nie byliśmy pewni, po co Putin wysyła na ukraińską granicę dziesiątki tysięcy żołnierzy, potem nie wiedzieliśmy, czy zdążymy coś zrobić, zanim te wojska obalą demokratycznie wybrane władze Ukrainy, bo miał być blitzkrieg. Teraz się wahamy, przynajmniej część Zachodu się waha, czy wystarczy nam, że Putin przerwie zabijanie i niszczenie, by uznać sprawę za zakończoną. Od grudnia do późnego marca – to dużo czasu. Dla Zachodu bardzo dużo, dyktatorzy mają inny kalendarz, oni swoje zbrodnicze plany mogą rozciągać na dekady. Dla Zachodu miesiąc poświęceń dla kraju, który jest poza Zachodem, choć bardzo chce w nim być, to coś niezwykłego. Jesteśmy lepsi, niż można się było spodziewać.
Putin nadal morduje, niszczy miasta, wypędza miliony ludzi, wielu zapewne na zawsze. I wciąż straszy, że ma w zanadrzu broń atomową, chemiczną, biologiczną.
Ale – to taki refren – to nie wystarcza. Co chwilę ogłaszane są nowe sankcje, kolejni Rosjanie trafiają na czarne listy, kolejne koncerny pod wpływem opinii publicznej wycofują się z rosyjskiego rynku. Jednak coś nie działa. Rubel radzi sobie nieźle, w czwartek za dolara trzeba było dać mniej niż 100 rubli, a w drugim tygodniu marca, gdy był najsłabszy, ponad 150. Czy sankcje jeszcze nie zadziałały? – to wersja optymistyczna. Czy też – pesymistyczna – jest tyle wyjątków, że sankcje można obejść, że Rosjanie mogą z nimi żyć i spokojnie szykować się do defilady zwycięstwa 9 maja na placu Czerwonym.