Gdyby mu się udał - naiwny – jak dziś już wiemy plan przejęcia w kilka dni Ukrainy, następnym punktem w jego długoterminowej strategii byłaby Polska i kraje nadbałtyckie. Nie przesądzam, że doszłoby do ataku Rosji na kraje NATO, nie mniej nie mam wątpliwości, że stalibyśmy się obiektem permanentnej wojny hybrydowej. Środki w niej użyte byłyby pewnie różne; od sabotażu, po zróżnicowaną presję polityczną, łącznie z ingerowaniem w wybory, rozbijaniem Unii Europejskiej, czy dalszą destrukcją naszych systemów konstytucyjnych. Cel byłby jednak jeden; niszczenie więzi wspólnotowych, które stawałyby się z wolna przyczynami do usunięcia naszych krajów z obu wspólnot: Unii Europejskiej i NATO.
Tak rozbrojona flanka wschodnia łatwo stałaby się przedmiotem szantażu, jakiego próbowano w Kijowie. W zamian za „gwarancje bezpieczeństwa” - neutralność, demilitaryzacja i gotowość na przyjęcie modelu politycznego i elit, które sprzyjałyby Kremlowi. A jeśli nie, to może i w przyszłości wojna. Realność tego scenariusza rozbroiła jednak ukraińska armia i osobiście Wołodymyr Zełeński. Prezydent Ukrainy na ewakuował się z zagrożonego Kijowa, przez co uniemożliwił stworzenie marionetkowego, pro-putinowskiego rządu. A ukraińskie siły zbrojne nie tylko dowiodły swojej sprawności bojowej, ale na dodatek – po miesiącu rosyjskich niepowodzeń – zdają się przejmować inicjatywę.
Czytaj więcej
Na nadzwyczajnym szczycie NATO zajmowaliśmy się jednym z największych wyzwań od kilku pokoleń, tzn. wojnie Putina przeciw Ukrainie - mówił na konferencji prasowej po szczycie NATO w Brukseli sekretarz generalny Sojuszu, Jens Stoltenberg.
W międzyczasie, a jak ów międzyczas bardzo był potrzebny przekonujemy się na co dzień, Zachód się otrząsnął z pierwotnego szoku, i podjął bezprecedensowe w ostatnich trzech dekadach środki zaradcze. Dziś z ulgą powtarzamy; jesteśmy jako państwa demokratyczne solidarni w kwestii sankcji i reorientacji gospodarczej Unii. To decyzje trudne do podważenia, a jedyne co nas czeka, to konsekwentne budowanie bypassów, które odetną nas – w nieodległej perspektywie – od rosyjskich węgla, ropy i gazu.
Nie można tu oczywiście grzeszyć naiwnością; nie będzie to proces ani automatyczny, ani jednomyślny; koniunkturalizm części europejskich elit i rosyjskie pieniądze będą próbowały dokonywać rozłamu, nie mniej przeciąganie się wojny na Ukrainie, realny wymiar ludobójstwa dokonywanego przez wojsko rosyjskie trudno będzie oszukać. Podobnie, jak niemożliwe już będzie przekonanie europejskiej i światowej opinii publicznej do bzdurnych tez putinowskiej propagandy.