Najlepszym dowodem tego, jak ważną częścią publicznego życia stał się sport, jest to, że w chwili gdy rosyjskie czołgi wjeżdżały na Ukrainę, wielu Polaków zastanawiało się, czy nasza reprezentacja piłkarska powinna pojechać do Moskwy, by zagrać z Rosjanami barażowy mecz o tegoroczny mundial.
Tak naprawdę można nawet powiedzieć, że już przed decyzją PZPN o niewysyłaniu drużyny do Moskwy większość z nas miała jasny pogląd w tej sprawie: to nie jest czas na sportową rywalizację z Rosją, niezależnie od tego, jaka byłaby jej stawka i ile mielibyśmy w tej grze do stracenia.
Czytaj więcej
Świat sportu jednoczy się wobec agresji Rosji na Ukrainę. PZPN zadecydował, że reprezentacja Polski nie zagra w Moskwie barażowego meczu o mundial.
Do niedawna można było się zastanawiać – podobnie jak robili to politycy zachodniego świata w poważniejszych sprawach – czy w sporcie już należy Rosję surowo karać, bo liczyliśmy, że Putin się cofnie. Po inwazji na Ukrainę tych wątpliwości nie ma. Podczas kilku ostatnich igrzysk olimpijskich Rosjanie startowali bez flagi i zwyciężali bez hymnu, była to kara za systemowo zorganizowany państwowy doping. Teraz Rosja jako państwo powinna zniknąć zupełnie ze światowego sportu, choć to zapewne będzie krzywdzące dla wielu sportowców, których nikt nie pytał, czy popierają Putina.
Na szczęście przybywa dowodów, że opinia publiczna wolnego świata nie pozostawi w spokoju bonzów z FIFA, UEFA, MKOl i innych potężnych korporacji sportowo-biznesowych. Napływają sygnały, że oni to rozumieją. Gazprom ma zniknąć z koszulek niemieckiego klubu Schalke 04 i powinien zniknąć też ze stadionów i z telewizji przy okazji meczów Ligi Mistrzów. Nieważne, ile to będzie kosztowało, jakie umowy trzeba będzie zerwać, bo one wszystkie nie mają żadnego znaczenia w porównaniu z tymi prawami, które naruszył Putin, i ceną, jaką zapłacimy za jego obłęd.