Podwyższona inflacja szkodzi też tym świadczeniom i transferom publicznym, które dostajemy od państwa, a które nie podlegają waloryzacji. Najlepszym przykładem są dodatki w ramach programu Rodzina 500+. Ich realna wartość w momencie uruchomienia w lipcu 2016 r. wynosiła 500 zł. Na koniec 2019 r. było to już ok. 460 zł zł, a na koniec 2020 r. może być już tylko 450 zł. To znaczy, że za te same 500+ możemy nabyć coraz mniej towarów.
Deweloperzy zyskują
Niezbyt miła niespodzianka czeka też osoby, które mają oszczędności. Nie zanosi się bowiem na to, by Rada Polityki Pieniężnej – w ślad za rosnącą inflacją – podwyższyła stopy procentowe. A dopóki to nie nastąpi, oprocentowanie lokat bankowych pozostanie na bardzo niskim poziomie. Jak podaje GUS, w październiku 2019 r. oprocentowanie depozytów terminowych (do 2 lat włącznie) wynosiło 1,4 proc., czyli dużo poniżej inflacji. Zgromadzone tam oszczędności coraz szybciej tracą wartość.
– W warunkach niskich stóp procentowych i rosnących cen Polacy szukają innych sposobów na pomnażanie swoich oszczędności – zauważa Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. – A jednym z nich okazuje się zakup nieruchomości – dodaje. Obecnie ceny mieszkań rosną i co zamożniejsi Polacy mogą traktować taką inwestycję jako formę zabezpieczenia przed inflacją. Choć, zdaniem Mrowca, w ten sposób szybciej rośnie bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości. W okresie przejściowym to sytuacja korzystna dla deweloperów.
Biznes zarabia czy traci
Nie tylko dla nich wyższa inflacja jest korzystna. – To przede wszystkim budżet państwa – zaznacza Bujak. – Im wyższe ceny towarów i usług, tym większa baza podatkowa i wyższe wpływy do budżetu z VAT czy akcyzy – wyjaśnia. Plan finansowy państwa na 2020 r. zakłada, że inflacja wyniesie 2,5 proc., jeśli więc będzie to 3,3–3,9 proc., to minister finansów może się tylko cieszyć. – Obecna sytuacja niesie też pewne ryzyka, takie jak ograniczenie przez Polaków konsumpcji, co spowodowałoby wolniejszy wzrost bazy podatkowej. Do tego może się pojawić wyraźny wzrost rentowności obligacji i kosztów obsługi długu, gdyby RPP podniosła stopy procentowe. Budżet będzie musiał wydać więcej na waloryzację świadczeń, ale bilans dla kasy państwa powinien być pozytywny – ocenia Bujak.
A czy na wzroście inflacji korzysta też biznes? Inaczej mówiąc: czy wzrost cen ich produktów i usług wynika tylko ze wzrostu kosztów prowadzonej działalności, czy też może przy okazji firmy chcą coś uszczknąć dla siebie, podnosząc swoje marże? – Z jednej strony wydaje się, że po kilku latach posuchy pojawiło się w końcu miejsce na wyższe marże czy raczej ich powrót do realnego poziomu – ocenia Grzegorz Ogonek, ekonomista Santander Bank Polska. Wyjaśnia, że jeszcze do niedawna większość firm nie chciała przerzucać rosnących kosztów pracy na barki konsumentów, za to ograniczała swoje realne zyski. Teraz jest okazja, by to zmienić. – Z drugiej strony: czy w warunkach spowolnienia gospodarczego, z jakim mamy do czynienia, jest miejsce na odbudowywanie marż? – rozważa Ogonek.