To nie będzie spokojny tydzień na światowych giełdach. Wprawdzie Chiński Bank Centralny zapowiedział, że w poniedziałek wyda dodatkowe 21 mld dol., aby ograniczyć przecenę juana, bankierzy inwestycyjni, jak Wolfgang Fink z Goldman Sachs, przypominają, że wirusy nie mają długotrwałego wpływu na nastroje inwestorów, a firmy zaopatrujące się w Chinach mają jeszcze zapasy, ale wirus z Wuhan będzie wisiał nad globalną gospodarką. „Koronawirus może być czarnym łabędziem jak żaden inny" – napisała agencja ratingowa Moody's. To wyraz obawy, że mamy do czynienia ze zdarzeniem nieoczekiwanym o daleko idących skutkach. Tym większych, że nie znamy jeszcze na nie lekarstwa. Na razie są straty w ludziach. Firmy liczące na dostawy z Państwa Środka robią się nerwowe.
Czytaj także: Koronawirus będzie kosztował Chiny 60 mld dolarów
Przepraszamy, przerwa
Huawei (i jego marka Honor), Xiaomi, Lenovo, ZTE, Realme i Vivo zaczęły zmieniać terminy dostaw nowych urządzeń. Rosyjscy operatorzy telekomunikacyjni mieli otrzymać od partnerów pisma, że przerywają wysyłki z powodu epidemii koronawirusa, gdyż zmusiło to fabryki do przedłużenia świętowania chińskiego Nowego Roku do 10 lutego.
Chińczycy uprzedzają, że „istnieje prawdopodobieństwo przedłużenia tego terminu". Obecnie medyczni eksperci Państwa Środka twierdzą, że szczyt zachorowań na koronawirusa przypadnie na połowę lutego. Jednak jeszcze w zeszłym tygodniu ci sami eksperci podawali datę 1–2 lutego, po której powinien nastąpić spadek zachorowań.
Czytaj także: Koronawirus uderzył w fabryki smartfonów. Sprzęt może podrożeć