Polska może być beneficjentem wielkiej relokacji

Przenoszenie produkcji z Chin może kosztować amerykańskie i europejskie spółki przez najbliższe pięć lat aż 1 bln dol. – wynika z badań analityków Bank of America.

Publikacja: 19.08.2020 21:00

Polska może być beneficjentem wielkiej relokacji

Foto: iStockphoto

To szacunki maksymalne, przewidujące przeniesienie poza Państwo Środka wszystkich zakładów produkujących na inne rynki. Analitycy BoA określili te prognozowane koszty jako „poważne, ale nie zaporowe".

Czytaj także: Akcja ewakuacja. Żegnajcie, Chiny

Część amerykańskich i europejskich firm myślała o relokacji części produkcji z Chin już od kilku lat, a niektóre przeniosły już swoje zakłady. Pandemia Covid-19 sprawiła jednak, że dużo więcej spółek dostrzegło niebezpieczeństwa związane z nadmierną koncentracją produkcji w jednym kraju. Sondaż przeprowadzony przez BoA wykazał, że po wybuchu pandemii 80 proc. globalnych sektorów doświadczyło zakłóceń w łańcuchach dostaw.

Tymczasem z badania UBS Evidence Lab wynika, że 85 proc. firm amerykańskich oraz 60 proc. chińskich planuje lub już rozpoczęło przenoszenie produkcji z ChRL. Spółki z USA mogą zmniejszyć swoją produkcję w Chinach o 46 proc. UBS Evidence Lab szacuje, że z powodu tych kroków wartość chińskiego eksportu spadnie o 500–700 mld dol.

Analitycy UBS zaliczają Polskę do krajów, które mogą znacznie skorzystać na procesie relokacji. Co prawda dla firm amerykańskich najatrakcyjniejsze do przenoszenia produkcji są: same USA, Meksyk, Kanada i Japonia, a dla europejskich Turcja, Egipt i Tunezja, to nasz kraj też ma solidne atuty. Nie tylko dogodne położenie.

„Polska już jest popularnym wśród inwestorów miejscem lokowania fabryk. Oznacza to, że istnieje tu solidna infrastruktura wspierająca przemysł. Również dostępna siła robocza stanowi istotną zaletę Polski: dobre wyniki polskich uczniów w matematyce i przedmiotach ścisłych, potwierdzane przez międzynarodowe testy PISA, udowadniają ich przygotowanie do zawodów technicznych" – piszą analitycy UBS.

Jako słaby punkt naszego kraju wskazują oni produktywność wynoszącą około 80 proc. średniej unijnej. Dostrzegają jednak, że jeszcze w 2005 r. wynosiła ona zaledwie 60 proc. średniej unijnej. Problemem mogą być też braki siły roboczej, ale da się je złagodzić odpowiednią polityką imigracyjną oraz automatyzacją.

„Sama Polska już teraz jest postrzegana także jako cel emigracji z państw ościennych. Przy połączeniu z bardziej przyjazną polityką imigracyjną, Polska może stać się bardziej atrakcyjnym celem dla nearshoringu dla Europy, jako że zwiększy się dostępność siły roboczej. Alternatywnym kierunkiem rozwoju może być także zwiększenie automatyzacji i robotyzacji w fabrykach w celu zmniejszenia zapotrzebowania na pracowników" – prognozują eksperci UBS.

To szacunki maksymalne, przewidujące przeniesienie poza Państwo Środka wszystkich zakładów produkujących na inne rynki. Analitycy BoA określili te prognozowane koszty jako „poważne, ale nie zaporowe".

Czytaj także: Akcja ewakuacja. Żegnajcie, Chiny

Pozostało 90% artykułu
Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Tusk podjął decyzję. Prezes GUS odwołany ze stanowiska