Czy zabrakło dialogu po obu stronach?
W roku 2023 za dużo było tu polityki i politykowania, za mało prawdziwego dialogu między kompetentnymi ludźmi. Podejrzewam, że dialogowi nie sprzyjał czas przed wyborami parlamentarnymi w Polsce, gdy politycy starali się pozyskać wyborców z różnych grup społecznych. Gdy takiego dialogu nie ma, do głosu dochodzą ci, którzy mają interes w chaosie. A powinni rozmawiać raczej eksperci niż politycy.
Jak to się zatem stało, że zboże „techniczne” trafiło do Polski?
Po prostu po obu stronach granicy znaleźli się spryciarze: ukraiński handlarz dogadał się z polskim handlarzem, a ten znalazł w Polsce odbiorców. I nie przejmowali się żadnym patriotyzmem ani troską o zdrowie konsumentów. Służby celne i fitosanitarne po obu stronach granicy najwyraźniej przymknęły oko na transporty zboża technicznego. I to warto po obu stronach dokładnie sprawdzić.
Dziś nasi przedsiębiorcy mówią o nierównej konkurencji ze strony przedsiębiorstw ukraińskich. Rynek Unii Europejskiej otworzył się na towary ukraińskie, ale firm ukraińskich nie obowiązują europejskie normy jakości?
To nie do końca tak jest. Wszystkie ukraińskie produkty spożywcze przechodzą przez złożony proces certyfikacji. Żaden transport ukraińskich słodyczy czy przetworów warzywnych nie wyjedzie z naszego kraju bez odpowiednich kontroli. Zresztą nasi przedsiębiorcy musieli się do tych europejskich norm dostosować już kilka lat temu. Przypomnę tylko, że przed 2014 rokiem około 70 proc. naszych produktów rolno-spożywczych sprzedawaliśmy do Rosji. Wtedy właśnie Rosja zamknęła granice dla naszej żywności i to zmusiło naszych producentów do przeorientowania sprzedaży w kierunku rynków europejskich. Dziś całkiem sporo różnych towarów, w tym kawior, sprzedajemy np. do Niemiec i są to wyroby odpowiadające unijnym standardom. Jeśli zdarzają się tu jakieś nieprawidłowości, to powtórzę: warto zwrócić uwagę na prawidłowość działania różnych służb granicznych.
To co mogą dziś zrobić kraje Unii Europejskiej dla Ukrainy, poza wsparciem militarnym?
Nam najbardziej zależy na eksporcie zboża. Częściowo to się udaje – tak jak przed wojną – szlakiem morskim przez Morze Czarne. Przydałoby się też, aby odpowiednio zabezpieczać tranzyt naszego zboża do portów w Unii Europejskiej. Mówiąc bardziej ogólnie: powinniśmy z UE, w tym z Polską, bardziej współpracować niż walczyć. Nam wystarczy, że na co dzień walczymy z Rosją i płacimy za to wysoką cenę. Celem współpracy powinno być takie przeorientowanie naszej gospodarki, by nie była zależna od Rosji. I tu muszę powtórzyć: niech w tym dialogu będzie mniej polityki, a więcej dyskusji ekspertów z chłodną głową. Dobrym przykładem jest niedawna decyzja amerykańskiego Kongresu, który przyjął program pomocy dla Ukrainy nakierowany właśnie na uniezależnienie naszej gospodarki od rosyjskiej.
A jak pan ocenia perspektywy wejścia Ukrainy do UE?
Politycznie już nawet dziś byłoby to możliwe. Jeśli chodzi o standardy demokracji – owszem, mamy różne problemy, choćby z korupcją i sądownictwem, ale jednak staramy się to poprawiać. Z gospodarką będzie trudniej. Jesteśmy dość dużym krajem ze sporym potencjałem gospodarczym, a więc dogranie różnych spraw związanych z naszą obecnością na unijnym rynku rolnym czy metalurgicznym. To zapewne będzie wymagało pięciu–dziesięciu lat dostosowania.