Obniżki stóp wciąż realne
Prognozom szybszego wzrostu konsumpcji towarzyszą istotnie niższe prognozy inflacji. Uczestnicy naszego konkursu spodziewają się przeciętnie, że w pierwszych trzech kwartałach br. wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) będzie rósł w tempie 4,6 proc. rocznie zamiast 5,9 proc., jak przewidywali w październiku. Jak to możliwe?
Po pierwsze, część ekonomistów sądziła wtedy, że już z początkiem 2024 r. stawka VAT na podstawowe artykuły żywnościowe wróci do 5 proc. Wedle obecnego stanu prawnego nastąpi to z początkiem II kwartału, ale może też później. Po drugie, od października wyraźnie umocnił się złoty, odzwierciedlając m.in. oczekiwania inwestorów, że nowy rząd będzie w stanie odblokować unijne fundusze. Silniejsza waluta pomaga zaś tłumić inflację.
Gdy zbieraliśmy prognozy, część uczestników naszego konkursu uważała, że silny spadek inflacji na przełomie I i II kwartału w połączeniu z aprecjacją złotego skłoni RPP do obniżki stóp procentowych w marcu. Biorąc pod uwagę ostatnie wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego, ten scenariusz stał się mało prawdopodobny. Poluzowanie polityki pieniężnej w dalszej części roku wciąż uchodzi jednak za możliwe.
Wygaszenie tarczy antyinflacyjnej będzie potwierdzeniem, że presja na wzrost cen wygasa
Jakub Rybacki kierownik zespołu makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym
Aktywność ekonomiczna w Polsce zdecydowanie odbija w górę. Prognozy analityków jednoznacznie wskazują na przyśpieszanie tempa wzrostu PKB w kolejnych kwartałach. Głównym motorem ożywienia będzie konsumpcja – zdecydowana większość prognoz sugeruje, że w 2024 r. zwiększy się ona o 3–4,2 proc. względem 2023 r. To między innymi efekt wciąż szybkiego wzrostu wynagrodzeń. Po podwyżce płacy minimalnej szczególnie mocno rosnąć będą najniższe pensje, a mniej zamożne gospodarstwa domowe mają zwykle większe potrzeby konsumpcyjne. Nie bez znaczenia jest też waloryzacja świadczeń rodzinnych (800+).
Ścieżka inwestycji jest natomiast niepewna. Prognozy analityków sugerują wzrost nakładów w 2024 r. o 2,5–3,5 proc. Istnieje jednak pokaźna grupa ekonomistów zakładających spadek inwestycji oraz druga grupa oczekująca wzrostu o 5–6 proc. Skąd taka rozbieżność? Ważnym impulsem gospodarczym mają być projekty z Krajowego Planu Odbudowy, jednak tempo ich realizacji jest trudne do przewidzenia. W naszej ocenie bardziej prawdopodobne jest, że większą aktywność w tym obszarze zobaczymy dopiero w 2025 r. – opóźnienie będzie związane z procesami administracyjnymi przy obsłudze projektów. Podobne dylematy dotyczą startu projektów z nowego, standardowego budżetu UE. Prognozy NBP wskazują, że proces przejścia między budżetami będzie dużo spokojniejszy niż w 2016 r., jednak negatywne zaskoczenia są wciąż prawdopodobne. I w końcu obraz nakładów przedsiębiorstw jest mało klarowny. Dotychczas ich aktywność inwestycyjna pozytywnie zaskakiwała, jednak prawdopodobny spadek zysków firm będzie obniżał szanse na utrzymanie tej tendencji.
Kolejnym znaczącym czynnikiem ryzyka jest niska aktywność eksportowa przemysłu. Prognozy wzrostu PKB w strefie euro przekraczają lekko 0,5 proc., a w Niemczech są nawet słabsze. Głównym źródłem słabości jest niedyspozycja przemysłów energochłonnych, po gwałtownym wzroście cen surowców. Takie otoczenie będzie po części barierą dla szybszego wzrostu polskiej gospodarki, co sugerują badania koniunktury, takie jak MIK czy PMI.
Wyższa aktywność w niewielkim stopniu będzie przekładała się na inflację. Zdecydowana większość prognoz wskazuje, że w I połowie roku inflacja zbliży się do górnej granicy celu dopuszczalnych odchyleń od celu NBP (2,5 proc. +/- 1 pkt proc. – red.). Złożą się na to głównie dwa czynniki: spadek cen żywności i energii względem 2023 r. oraz umiarkowane tempo wzrostu cen towarów przemysłowych. Inflacja związana będzie głównie z cenami usług. W II połowie roku wskaźnik podniesie się w okolice 5,5 proc., ale będzie to miało związek z decyzjami administracyjnymi: przywróceniem standardowych stawek VAT na żywność oraz częściowym odmrożeniem cen energii. Faktycznie, zniesienie tych tarcz będzie wydarzeniem potwierdzającym, że inflacja zaczyna ustępować.
Jak wyłaniamy najlepszego analityka makroekonomicznego roku?
Konkurs na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowany jest przez redakcje „Parkietu” i „Rzeczpospolitej” od 2007 r. Obecnie trwa edycja XVII, w której oceniamy prognozy na 2024 r. W kwietniu, gdy zaczniemy zbierać prognozy na 2025 r., rozpocznie się edycja XVIII.
Rywalizacja jest otwarta dla wszystkich, którzy chcą sprawdzić umiejętności analityczne: ekonomistów z instytucji finansowych i ośrodków badawczych, niezależnych ekspertów, a także pracowników naukowych i studentów. Uczestnicy konkursu (obecnie jest ich 37) cztery razy do roku nadsyłają prognozy na cztery kolejne kwartały dla ośmiu wskaźników makroekonomicznych i rynkowych. Za każdą prognozę mogą otrzymać od 0 do 1 pkt w zależności od tego, jak wypada ona na tle faktycznego odczytu danego wskaźnika oraz przewidywań innych uczestników. Podsumowując prognozy na dany kwartał, największą wagę przypisujemy tym formułowanym najwcześniej (z rocznym wyprzedzeniem), najmniejszą zaś najświeższym (sporządzonym kwartał wcześniej). W rankingu ogólnym największą wagę mają punkty za prognozy PKB i CPI.
Zwycięzcą ostatniej zakończonej edycji konkursu, dotyczącej prognoz na 2022 r., był zespół ING BSK, który wyprzedził analityków z Polityki Insight i BNP Paribas BP. Rok wcześniej triumfował dr Wojciech Zatoń z Uniwersytetu Łódzkiego, który zwyciężył też w 2017 r. Dwoma zwycięstwami w historii konkursu mogą pochwalić się jeszcze tylko Mikołaj Raczyński oraz Janusz Jankowiak, który od kilku lat nie bierze już udziału w rywalizacji. Wyniki XVI edycji konkursu, dotyczącej prognoz na 2023 r., opublikujemy w marcu.