Każdy samochód osobowy i autokar, żeby wjechać z Rosji na okupowany Krym musi teraz przejść kontrolę - jak na przejściu granicznym. Rosyjscy okupanci coraz bardziej boją się ataków ukraińskich na Krym i sam most. Liczba Rosjan uciekających przez ukraińską kontrofensywą rośnie, a rosyjscy urzędnicy okupacyjni nie nadążają ze sprawdzaniem chętnych na wjazd.
Czytaj więcej
Wysadzenie przez Rosjan tamy elektrowni wodnej Kachowska stworzyło ryzyko odcięcia okupowanego przez nich Krymu od dostaw wody pitnej. Jedyny kanał zaopatrujący półwysep zasila woda ze sztucznego zbiornika przy wysadzonej tamie. Teraz woda ta błyskawicznie ucieka.
Kontrola jak na granicy
Podczas monitorowania działań kontrolnych na Moście Krymskim z kierunku Krasnodarskiego Kraju utworzyła się kolejka licząca ponad 5 km. Czas oczekiwania na kontrolę wynosi ponad dwie godziny - napisał na portalu społecznościowym Nikołaj Łukaszenko, z okupacyjnej administracji Krymu.
„Aby rozwiązać sytuację w punkcie kontrolnym, zwiększono liczbę pracowników i wzmocniono kontrolę nad ich pracą" - dodał Łukaszenko.
Dwa dni temu 29 czerwca rosyjscy okupanci informowali, że od strony Krymu utworzyła się 4-kilometrowa kolejka chcących opuścić półwysep. To prawdopodobnie turyści rosyjscy a także rosyjscy osadnicy, którzy postanowili wracać do siebie, w miarę jak do Krymu zbliża się front. Jako powód utworzenia się korka Rosjanie podali „niesprzyjające warunki pogodowe i obfite opady deszczu”. Na kontrolę kierowcy musieli czekać nawet dwie godziny.